Teoretycznie w dzisiejszych czasach wszystko jest łatwiejsze. Teoretycznie.
Każdy, kto chociaż raz próbował coś załatwić przez którąkolwiek cholerną infolinię, wie o czym mówię.
Podaj puk, pik, pok, czwartą cyfrę, piątą cyfrę a i tak guzik załatwisz, bo to nie o ten tele-śmele kod chodziło, z uprzejmości robota poinformuje pracownik banku!
Omijam załatwianie czegokolwiek przez telefon jak mogę. Wolę iść i pogadać na żywo. I tak g... rozumiem co do mnie mówią, ale mam większe szanse, że ktoś się zlituje i np. rozrysuje mi cały problem. Naprawdę, raz bardzo miły pan w banku najpierw stracił pół godziny na tłumacznie, później problem rozrysował, aż w końcu się poddał i grzecznie poprosił, żebym przyszła z mężem, lub prawnym opiekunem ;)
Cóż, nie każdy jest bystry we wszystkim. Czasami, co widać na moim przykładzie, zdarzają się wybiorcze niepełnosprawności intelektualne ;))
Za to, w ramach nagrody od losu można stracić kilkanaście minut, na dyskusji z młodym człowiekiem po drugiej stronie aparatu.
Ja swoje, on swoje. Ja chciałam się dowiedzieć tylko, czy wysłali mi świstek potwierdzający zawarcie umowy, a on swoje o kodach i cyfrach, bo bez tego to ja jestem niezidentyfikowany klient. Chociaż dobrze, że nie obiekt. Swoją drogą to ciekawe, że z identyfikowaniem mojej kasy, na której zarabiają, problemu nie mają ;))
Przez moment chciałam być niczym Chuck Noris ;)
Zaś całość problemu świetnie oddaje ten skecz:
Ewa jako,że mamy jedno imię to może poszukamy wspólnego " opiekuna prawnego " - wyjdzie nam to w ogólnym rozrachunku taniej :)
OdpowiedzUsuń:) muszę pogadać z moimi dwiema kumpelkami radczyniami, one byłyby idealne w tej roli, a po starej znajomości może nawet obeszłoby się bez opłat!
UsuńMój bank z nowymi telekodami w miejsce starych i niemożnością połączenia się z infolinią bez nowych mnie ostatnio rozwalił. Nawiązałam kontakt pisemny, w którym polecono mi nawiązać kontakt telefoniczny. Mogę ewentualnie udać się do placówki innego banku w poszukiwaniu pomocy. A to niestety ja robię u nas za opiekuna prawnego swojego męża (w sprawach urzędowych oczywiście 'tylko').
OdpowiedzUsuńja nie wiem po co tak są utrudniane te bankowo - informacyjne sytuacje. Przecież nikt na tym nie korzysta :(
UsuńHA! Ten skecz jest pyszny! A Twoja opowieść, choć też pyszna!, to chyba jednak tylko dla nas. Dla Ciebie raczej okrutnie wkurzająca.
OdpowiedzUsuńW banku dość często brakuje mi dużo do pełnosprawności umysłowej, głównie przez te wyuczone na pamięć i konieczne muszące być wygłoszonymi, formułki pracowników. Tak mi tym zawsze zamieszają, że odechciewa się dalszej rozmowy. Niestety, jako własny opiekun prawny, muszę przez to przebrnąć:-(
Pozdrawiam bardzo bardzo bardzo bardzo ciepło:-)
Skecz jest naprawdę świetny i doskonale oddaje rzeczywistość. To gadanie jak z automatami jeszcze bardziej mnie przygnębia w takich momentach.
UsuńInfolinie olewam, jak mogę, a w bankach nie kumam NIC. Ani w ubezpieczeniach, ani nawet w cudownych taryfach telefonicznych zawierających pierdylion fantastycznych rozwiązań specjalnie dla mnie. Znajomy radca prawny zabronił mi podpisywania czegokolwiek bez konsultacji z nim. I tego się trzymam.
OdpowiedzUsuńTo my jesteśmy bardzo do siebie podobne :) ja nigdy nie miałam jakiejkolwiek karty, a umowę z telefonią komórkową też mi ostatnio mąż załatwił. Poprzednią jak poszłam sama załatwić, to wcisnęli mi najgorszy kit za duuże pieniądze. Może to właśnie po to jest tak organizowane, żeby człowieka ogłupić i skołować?
UsuńInfolinia pewnej pomarańczowej firmy moim drugim domem;)))) Nienawidzę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńz pomarańczowymi walczy mój mąż, ja za to nienawidzę pewnego banku...
UsuńPadłam ze śmiechu (słuchając Stuhra oczywiście) ... ale ja niby się w tym wszystkim w miarę orientuję... ale też mam taką samą minę jak on na dźwięk słowa hasło... ale to nic .. gorzej jak trzeba się wbić w słowotok żeby powiedzieć, że nie jestem zainteresowana tą genialną superofertą specjalnie dla mnie! Wtedy zawsze zdziwienie konsultanta i pytanie: ale co się pani nie podoba w naszej ..... tu padają słowa typu idealna, doskonała, rewelacyjna itp.... ofercie??? Wszystko mi się podoba tylko ja tego nie nie potrzebuje !!!!!
OdpowiedzUsuń...Mimo wszytko pozdrawiam bardzo serdecznie. :)
ja już jestem uodporniona i na samym początku mówię "dziękuję". Wiem, że to taka praca i Ci ludzie po prostu muszą wygłaszać milion tych idiotycznych formułek, ale moje zdrowie jest ważniejsze!
UsuńZawsze żal mi serdecznie tych, którym nie daję pola do popisu, których nie chcę wysłuchiwać, z którym się rozłączam, bo to jednak ich praca. A może jestem naiwna?
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka pracująca na takiej infolinii mówiła, że tysiąc razy woli takich klientów wyłączających się na początku rozmowy. Mnóstwo ludzi wyładowuje się na nich i gada paskudne rzeczy.
UsuńCoś Ty, Gaja! Mam podobne odczucia i wręcz mówię: wiem, że taką ma pani/pan pracę, ale nie jestem zainteresowana. Trudno, choć przykro, bo ci młodzi na ogół ludzie robią to w dobrej wierze, tak ich szkoli pracodawca i z tego rozlicza. Te nagrywane rozmowy (dla dobra klienta?), matko nie chciałabym pracować w firmie, która nagrywa moją pracę! Brrr!
OdpowiedzUsuńHana guzik prawda z tym dobrem klienta, pracownicy są nagrywani po to, żeby w każdej chwili móc ich rozliczyć bądź wywalić za niedopełnienie jakiejś formuły. To też wiem od mojej koleżanki.
UsuńA ja dziś próbowałam człowiekowi przez telefon wytłumaczyć co zepsuło się w czytniku kodów, chyba miał ze mnie ubaw. No tłumaczyłam bardzo dokładnie, że tam gdzie jest taki kabelek, co to wchodzi w ręczkę to w jednym czytniku jest ukruszony, stoją takie małe kabelki, a w drugim już nie ma takiego kabelka tylko jest taki gruby kabelek wtopiony w plastik. Oba nie działają, wie pan? Nie wiem dlaczego, no nie działają, ale to nie koniec, bo jeszcze dwa inne nie działają i dawaj opisywać, jak te inne wyglądają. W sumie się wkurzyłam, co co to ja jakiś jestem znawca czytników czy co? Nie działa to nie nie działa i już.
OdpowiedzUsuńhahahaha bardzo przecież fachowo tłumaczyłaś! ale swoją drogą jakbyś tak dobrze wiedziała co się popsuło, to i sama dałabyś radę naprawić i fachowiec byłby zbędny!
UsuńJa kiedyś panu chyba od ubezpieczeń powiedziałam, że nasza rozmowa jest bez sensu bo i tak nie rozumiem co mówi, nie jestem w stanie niczego zapamiętać, a co dopiero przeanalizować i podjąć decyzję. Pana chyba zabiłam tym tekstem, bo nastąpiła cisza w słuchawce, a później grzecznie podziękował i się rozłączył:) "Opiekun prawny" w tym zakresie to wspaniały wynalazek! Chociaż w czymś się sprawdzają:D
OdpowiedzUsuńDo mnie się kiedyś przypiął taki doradca finansowy. Był tak namolny i upierdliwy, że w końcu umówiłam się z nim w gabinecie. Myślał baran, że trafi na właścicielkę jakiejś niesamowitej poradni, bo nasłała go na mnie moja koleżanka dentystka. Jego zdziwienie i wręcz oburzenie nie miało granic, kiedy wylądował w małym pokoju pełnym miśków i pudełek z grami :))) a ja jeszcze podkręciłam atmosferę udając wielką chęć od inwestowania moich mikrych dochodów :))) zwiewał jak diabeł od Twardowskiego! I o dziwo, już więcej nie dzwonił :)))
Usuń