Obiecywałam sobie, że nie będę szyła nic tildzianego, ale nie wytrzymałam.
Mój powrót do szycia zaczął się właśnie od książki "Dekoracje na Boże Narodzenie".
Kupiłam ją na przełomie maja i czerwca, więc rodzina miała niezły ubaw ze mnie.
W mojej ulubionej księgarni DeFacto, dwie panie które ją prowadzą, także zajmują się szyciem, haftowaniem i papierową wikliną. I właśnie anioł uszyty przez jedną z nich, pilnujący książek, tak mnie zachwycił, że znów nabrałam chęci do szycia.
Tutaj można zobaczyć prace 'sprawczyni' całego zamieszania. Na złożenie bloga na razie nie daje się namówić.
http://www.facebook.com/MojeSzycieSprawdzaj
Poza tym podstępny plan był taki, że szyć miałyśmy razem z moim osobistym dziecięciem.
Póki co ja szyję, młoda ocenia i doradza lub odradza.
Jednak pierwsze efekty szycia były, jakby to określić, estetyczne inaczej :)) więc obraziłam się na zabawki i zaczęłam szyć torby. Szyłam te torby i szyłam i się w końcu znudziłam. Zaczęłam sama kombinować z wykrojami na szmaciaki, aż w końcu cichcem wróciłam do Tildy. Na jak długo nie wiem, pewnie dopóki mi się nie znudzi. Na szczęście ostatnio wychodzą mi te szmaciaki już ciut lepiej :)
Te już były w poprzednim poście, ale mam taką zabawę z oswajaniem fotoszopa, że wkleję je jeszcze raz :)
Zabawek chyba jeszcze trochę poszyję, m.in. za sprawą Pani Małgosi, mamy pewnego przystojnego Adrianka, która obdarowała mnie dwoma workami resztek materiałów - ogromne podziękowania :)
Przy okazji worków dowiedziałam się jak dobrze wychowana jest moja przyjaciółka.
Worki trzeba było zanieść do samochodu, więc MJ próbowała zabrać je osobiście argumentując:
"daj, daj, ja je wezmę, rodzice mnie uczyli, że starszym trzeba pomagać!" :)))
Mojej odpowiedzi cytować nie będę, nie wypada ;)
I takie to są skutki przyjaźnienia się z obywatelką kilkanaście lat młodszą!
Jednak dzięki MJ m.in. trochę mi łatwiej zrozumieć moje dziecko, bo dzięki Ani do wielu rzeczy ja nabieram dystansu, a dzieciak unika moich pretensji - dzięki MJ :)
ps. uwolniłam tkaniny w ramach świetnego pomysłu właścicielki Zapomnianej Pracowni , ale przy takich
zapasach to się szybciej emerytury od ZUS-su doczekam niż deficytu w materiałach :)))
ps2. Królika oddam w dobre ręce za 25 zeta + koszt myta dla Poczty Polskiej.
Dlaczego? ano dlatego, że prowadzenie jednoosobowej działalności w tym dziwnym kraju jest raczej
sposobem dorobienia niż zarobienia. A jak jeszcze trzeba płacić pełny ZUS to już jest formą
wyrafinowanego samobójstwa finansowego.
Poza tym szukam pracy na etat.
te w krateczke sa przesłodkie !
OdpowiedzUsuńdzięki, króli są też w kratkę z tkaniny otrzymanej w workowych prezentach :)
Usuńojoj aż mi się tak cieplutko zrobilo! Będę Waszym łącznikiem :))))) przynajmniej chciałam pomoc z tym worem, nie to co panowie obok, którzy nie dostrzegali :) gdzie ci mężczyźni...
OdpowiedzUsuńJakbyś była sama to by i pomogli chętnie :)))))
Usuńjaaaaaaaaaaaaasne :)))) w moim i młodszym pokoleniu słowo Dżentelmen ogranicza się do pojęcia "ktoś ładny" (tak uslyszalam na zajęciach :D )
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńAle szalejesz Ewa :)
OdpowiedzUsuńCudne są!
Te w kraciastych gatkach kocham :)
Dzięki Goya :) Szaleję bo mam za dużo wolnego czasu, niestety nie z własnej woli.
OdpowiedzUsuńJakie te twoje króle są oryginalne ,niby tildowe ,a jednak Eduszkowe:-)
OdpowiedzUsuń:))) dziękować, dziękować, bo to niesamowity komplement :)
UsuńZachwyciły mnie Twoje potworki z kraciastego wyzwania, a teraz weszłam tutaj i znowu oczu oderwać nie mogę, więc zostanę u Ciebie na dłużej z przyjemnością:)))
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne, zapraszam jak najczęściej :)
Usuńja tez podziwiam bo sie w nich zakochałam ;)
OdpowiedzUsuńale super :) dzięki :)
Usuńśliczne króliki ,bardzo eleganckie :)
OdpowiedzUsuńślicznie dziękuję :)
UsuńBardzo ciekawe króliki. Ja wszystkie szyję z gładkiego lnu ale muszę przyznać że twoje wyglądają bardzo fajnie. Chyba będę musiała spróbować :)
OdpowiedzUsuńTwoje są super, już podglądałam ;)
Usuńbardzo ŁADNE...Zapraszam do mnie klubtilda.blogspot.com Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń