Dzieciak zaczął pisać piórem :)))
A było to tak:
Nie tak dawno, i nie za górami i lasami za to w centrum kraju, dzieciak mój na widok listu od Hany, załączonego do pięknego prezentu, zrobił oczy wielkie z zachwytu jak ten psiak z bajki Andersena co skarbów pilnował ;D
List wygląda tak:
Młoda rozpoczęła prowadzić dochodzenie jak rasowy śledczy ;) a jak Pani Hana to pisze, a skąd taki piękny atrament, czy tak pisać można się nauczyć. I na końcu padło podstawowe pytanie, dlaczego Pani Hana nie prowadzi swojego bloga, skora takie piękne rzeczy tworzy?
Z tego zachwytu i zacięcia sama! zaczęła szukać informacji o kaligrafii. Mnie się z kolei przypomniało, że dawno, dawno temu za bezcen na jakimś kiermaszu kupiłam książkę o kaligrafii. Po dłuższych poszukiwaniach książka znalazła się w moim gabinetowym bałaganie. Czekała w kącie na swoje, mam nadzieję, więcej niż pięć minut.
Młoda bogatsza już o podstawowe informacje o kaligrafii zaczęła się dopominać zakupu odpowiedniego sprzętu do prac artystycznych ;)
Zachwyt, zachwytem, ale rodzicielskie doświadczenie podpowiadało mi, że lepiej jeszcze moment zaczekać i zobaczyć ile chęci do kaligrafii zostanie po kilku dniach.
Z tych jej różnych fascynacji nasz domowy dobytek stał się bogatszy o różne, niezbędne oczywiście, rzeczy np. wielgachny keyboard, który w chwili obecnej funkcjonuje jako dość kosztowny kurzołap ;))
Przy okazji gitary wykazaliśmy się z mężem już większą bystrością umysłów i zamiast kupować nową, pożyczyliśmy od szwagra Lusię, instrument po przejściach. Warunek był taki: miesiąc regularnych ćwiczeń i będzie nowa gitara. Oczywiście zaoszczędziliśmy, zakup nowej okazał się zbędny. Żal mi było tylko takiego młodego nauczyciela, który bardzo się zaangażował w karierę muzyczną mojego Edziątka. Jak mu tłumaczyłam, żeby się tak biedak nie przejmował, bo zanim się okaże, że szkoli następcę Jimiego Hendrixa, to może jeszcze sporo czasu upłynąć, to się patrzył tylko na mnie jak na matkę - zbója, ciężko wzdychał i mruczał coś pod nosem o marnowanym talencie ;)))
Wracając do kaligrafii, odpuściłam po tym jak Edzia dobrała się do moich piór i postanowiła ćwiczyć tym, co ma pod ręką. Zebrałam się na odwagę i ruszałam na zakupy do sklepu dla plastyków. A odwaga jest tam naprawdę niezbędnym atrybutem.
Są tam dwie sprzedawczynie, dobra i zła ;) jak policjanci w filmach kryminalnych, albo wróżki w bajkach. Niestety, najczęściej można spotkać się z tą złą. I wtedy opieprz zbiera się za wszystko. Nie jest istoty fakt, że jeszcze się za to płaci. Tym razem zebrałam za to, że nie wiem co to jest redisówka, a w ogóle to dlaczego chce sprzęt do pisania kaligraficznego, jak się na tym nie znam? ;)))
Nie pomogły tłumaczenia, że to dla dziecka.
Za to udało mi się uniknąć, pomimo strzelonego przez Panią ogromnego focha, zakupu gotowego kompletu za prawie siedem dych! Okazało się, że wszystko można kupić luzem i wtedy za dwie obsadki, stalówki i tusz zapłacić 25 zł :)))) Byłam z siebie dumna!
Zakupy okazały się strzałem w dziesiątkę, dzieciak się zachwycił i mazał, mazał, mazał! Poza tym, stale już pisze piórem. Podebranym matce co prawda, ale co tam ;)
A to najprawdziwszy kałamarz, pamiątka po moim Tacie.
Tak więc, okazało się, że Hana oprócz wielu talentów posiada również jeszcze jeden, niezwykły!
Talent do zarażania pasjami!
Dzięki Hana :)
A teraz chciałabym jeszcze umieścić małe sprostowanie do poprzedniego posta.
W ramach prezentów wygranych cudem, dostałam od Złotego Kota śliczne kawałki materiałów.
Z jednego z nich powstały mysie desou lub nazywając sprawę po imieniu - gacie ;) o czym zapomniałam napisać poprzednio!
Dzięki Klaudia, dzięki Twoim podarkom myszy nie świecą gołymi ... jest im po prostu cieplej ;)
Och! Ja się kaligrafii uczyłam w podstawówce:) i pisma technicznego na dokładkę :D Uwielbiam pisać piórem. Mam nadzieję, że zobaczymy tu jakieś kaligraficzne dziełko Twojego Edziątka?
OdpowiedzUsuńJa się uczyłam tylko pisma technicznego. Pióra uwielbiam, chociaż moi faworyci są poza zasięgiem finansowym ;) Pewnie, że będzie prezentacja dzieł dzieciorka ;D
OdpowiedzUsuńHana nie ma bloga, a powinna;) Ale nie daje się namówić;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam pisać piórem, mam stare pióro, które sobie kiedyś sama kupiłam za pierwsze pieniądze zarobione w wymarzony sposób - i do dziś mi służy;) Ale nie kaligrafuję raczej;) Hana robi to lepiej...
Moje ulubione i niestety dość drogi pióro zgubiło się ... no może nie całkiem samo się zgubiło ;) ale to już zupełnie inna historia. Teraz mam kilka takich niedrogich i przynajmniej się nie martwię, że strata będzie duża. Chociaż, jak już mi się jakimś dobrze pisze czy też bardziej smaruje, to pałam do takowego ogromną sympatią!
UsuńHana jest niesamowita w swoich uzdolnieniach kaligraficznych i nie tylko!!! Mam cichą nadzieję, że może kiedyś stanie się cud i założy bloga :)
Matuchno, Dziewczyny, rumienię się jak pensjonarka! Jaka to tam kaligrafia! Jeśli sprawiłam, że Mała zacznie pisać piórem, to tylko się cieszyć, ale z tymi moimi talentami, to naprawdę...
OdpowiedzUsuńMyszki Twoje, Eduszka, to jest talent, a nie tam jakieś domorosłe moje pierdoły! Mój też zakochał się w myszkach, nie mówiąc o Zenonie.
Się Kobieto nie rumień, tylko nosa zadzieraj z dumy! Utalentowana jesteś ogromnie i odwrotnie proporcjonalnie skromna. Młoda piórem piszę i jeszcze jednego aparata z dysgrafią namówiłam dzięki Tobie na pisanie piórem też! Dzięki :***
UsuńJa się zakochuję w ciemno w Twoich zabawkach, w tych, które jeszcze "w igle" też.
OdpowiedzUsuńPoczekaj, poczekaj, aż wylezą ze szmacianych probówek, skoro to mają być badania z zakresu genetyki tekstylnej :)))
UsuńChętnie zapuszczę się w meandry genetyki tekstylnej.
OdpowiedzUsuńMoże ja grafipeutką (kalipeutką?) zostanę, skoro takie mam fluidy? Toż to prawie jak leczenie dotykiem!
O dokładnie, a jak klient będzie oporny to zawsze można lekko dźgnąć ostrzegawczo stalówką :))))
UsuńI atramentem po oczach!
OdpowiedzUsuńa obsadką po paluchach! ;D
UsuńOsz kurczę ale gacie!!!! Cieszę się ,że się przydały :-)) myszy w gatkach w kropki - bosko!!!
OdpowiedzUsuńGacie są porządne a materiał prześliczny, myszy mogą szyku zadawać :)
UsuńŚwietnie piszesz, w trakcie czytania czułam się jakbym to sama stała w tym sklepie dla plastyków i zmagała się z panią ZŁĄ :)
OdpowiedzUsuńU mnie też jest taka pani, tyle że nie w sklepie a w recepcji rejonowej przychodni lekarskiej.
Pozdrawiam:)
Bardzo dziękuję za tak miłe słowa. Dopiero prowadzenie bloga troszkę mnie ośmieliło, chociaż za każdym razem mam tremę :)
UsuńPanie w rejestracjach i dziekanatach potrafią napędzić stracha ;D