Wczoraj nawet pytałam męża, czy to już oznaka pełnego fiksum -dyrdum, że w ramach poprawy humoru szyję sobie szmaciaki. Stwierdził, że nie, ale uśmiechał się przy tym dziwnie ;)))
Poprawiłam wykrój, teraz zając ma mniej jajowatą łepetynę i szerszą szyję. Dzięki temu zmarszczki na niej się nie pojawiają, co w dzisiejszych czasach kultu młodości i jędrności jest bardzo ważne ;)
tu się zawstydziła
Tu znalazła rozwiązanie anty-śniegowe:
A tu się pochwalę sukienczyną z kwiatkiem wyszytym na maszynie i ręcznie malowanym. Bardzo, bardzo podobają mi się aplikacje, które tworzy GochaMi, to sobie też coś wyszyłam. Na zdjęciu nie widać, ale kwiatek jest żółto - złoty. Za to widać, że jest... średnio precyzyjnie wyszyty :))
I jeszcze raz wykrój. Poprawiony i opisany dla jednej mamy, która się wczoraj pytała, ile czego ma wyciąć.
I na koniec, już tak poświątecznie i w temacie zajączków ;)
O matko, ale się uśmiałam z tego przebudzenia królika :)
OdpowiedzUsuńA Twój zając przeuroczy - mi najbardziej przypadł do gustu w wersji zawstydzonej :)
dzięki serdeczne :)
UsuńŚliczny :)
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję :)
UsuńI ten bardzo fajny! A zając kapec - usmiałam sie do łez:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zając Ci się podoba i że poprawiłam Ci humor :)
UsuńUszy tego zająca to jak dwa wielkie śmigła :)
OdpowiedzUsuńmój mąż się śmiał, że przypomina Fikandra :))
UsuńFajny zając.Kwiatek czym mniej precyzyjnie wyszyty tym zabawniej,zwłaszcza do takiej kochanej sukienusi.A co do kultu młodości(chore te czasy):)))
OdpowiedzUsuńdziwne czasy, to fakt.
Usuńdziękuję ślicznie :)
Śliczny zajączek!!! Według mnie fajnie, gdy same możemy poprawić sobie humorek tworząc coś własnoręcznie :) Zajączek uroczy, więc mam nadzieję, że pomogło! Kraciaste uszy i dżinsowa sukienka z kwiatkowym motywem rewelacja!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
bardzo dziękuję i faktycznie pomogło :)
Usuńproszę weź ostrzegaj bo ludzie potem opluty monitor mają :D króliczka cudna :)
OdpowiedzUsuńOk, mówisz i masz :)) będę ostrzegać od następnego razu :))))
Usuńdzięki serdeczne!
Śliczne te Twoje szmaciaczki:) I wyszyty kwiatek także! Przymierzam się do tych szmacianek i jakoś nie mogę zasiąść! Materiał już leży i leży ...
OdpowiedzUsuńBo to się trzeba tak zebrać w sobie i... jak się zacznie, to potem końca nie widać :)))
UsuńA poważnie, to sama zbieram się w sobie do uszycia spódnic, ale spojrzę za okna albo w lustro to mi się odechciewa.
Fajny ten zająć, a uszy ma wielce wielofunkcyjne:)
OdpowiedzUsuńdzięki, co do uszu - jakoś trzeba zagospodarować tyle dobra :)
UsuńŚliczny!!! Chyba jednak będę musiała się zabrać za uszycie takich. Dziękuję za wykrój, przyda się, ale czy wyjdzie taki ładny i dopracowany to już inna sprawa:)))
OdpowiedzUsuńwyjdzie na 1000% fajniejszy, sama tworzysz przepiękne rzeczy :)
UsuńŚwietny, ładnie jej w tej sukience:)
OdpowiedzUsuńEduszko? A nie mogłabyś mi trochę zmienić wykroju, żeby zmarszczki mi się nie pojawiały?
OdpowiedzUsuńPrecyzja wykonania jest powalająca. W dodatku - Boszszsz - ktoś jeszcze pamięta Fikandra!? I Brombę?
Bardzo interesują mnie farby do tkanin - mogłabyś puścić - hm - farbę? Może chociaż zamaluję sobie te zmarszczki?
Hanuś ja już u siebie z tymi zmarszczkami kombinowałam, ale łepetyna mi się nie mieści pod stopką maszyny, a ręcznie to znowu ściegi nierówne ;)))
UsuńU mnie w chałupie wszyscy Brombę znają i kochają, a piosenką Fumów potrafimy pół bloku na nogi postawić ;)
Farba do tkanin to zwykłe akryle dla malarzy, kupowane u groźnej pani w sklepie dla plastyków. Nie maluję tymi do tkanin, bo to rzadkie takie i mi się pacia. Co do zmarszczek zamalowywania, to ja już jestem umówiona z mężem mojej przyjaciółki- lakiernikiem samochodowym. Powiedział, że pryśnie raz i będziemy miały spokój na długo! Nawet obejrzał w ramach instruktażu "Ze śmiercią jej do twarzy", więc już wie chłopak o co chodzi ;)
Jak tylko ją zobaczyłam - pomyślałam: Bromba i przyjaciele;))))) Jest taka piękna i wdzięczna;) A uszy zazdroszczę - ile bym wtedy mogła rzeczy nimi machnąć;)))
Usuńto ja Kretowata, ale dzisiaj coś mnie nie loguje u Ciebie:-(
Kreciu właśnie czytałam komentarze u Ciebie i się poplułam ze śmiechu :)))
UsuńJa wczoraj miałam problemy z logowaniem, jaki czort, cholera wie!
Bo blogger gupi jest.
UsuńAle akryle są wodorozpuszczalne przecież? Chodzi mi o pranie.
Ja tam się w sobie zepnę i łeb pod stopką zmieszczę. Kurczy mi się z wiekiem, bo neurony obumierają bez przerwy przecież.
Tylko pamiętaj, żeby ten lakiernik do kabiny bezpyłowej Cię wziął. Bo porobią Ci się grudki i wyglądają potem jak pryszcze.
Usuń:))) musi się chłopak przyłożyć, bo ten zabieg ma też pomóc jego ślubnej ;)))
UsuńHana ja porządnie suszę te pomalowane szmatki i prasuje dodatkowo. Fakt nie malowałam ubrań, tylko aplikacje i czy ubrania szmaciaków. Torby jednak były prane i nic się nie działo.
Przeslicznie wyszla :) Tak sobie pomyslalam ,poniewaz musze jakis prezent zrobic dla mojej chrzesnicy na niedziele :) To moze wlasnie taka Panienke Zajaczke uszyje tylko ,ze w sukience bialutkiej hmm moze z wianuszkiem :):) Pomysl jest :) Tylko niech juz przestanie mnie glowa bolec :( bo juz tak caly dzien sie mecze :( Milego wieczorka Ci zycze !!! Pozdrawiam Agnieszka
OdpowiedzUsuńO kurde, ból głowy 'być zły i niedobry'! Mam nadzieję, że już się lepiej czujesz i jest to jednorazowa historia, a nie migrenowy koszmar!
UsuńCiekawa jestem, czy się zdecydujesz na szycie tej zajączki. Bardzo mi miło, że masz ochotę skorzystać z mojego wykroju :)
dzięki :), żeby to sobie jeszcze można była taki machnąć metodą chałupniczą ;)
OdpowiedzUsuńKrólisia cudna..od razu zwróciłam uwaga na jej śliczną spódnicę...:)
OdpowiedzUsuńdziękuję ślicznie :)
UsuńSuper,że podajesz wykrój. Może w końcu i ja spróbuję uszyć jednego, małego króliczka dla córci :)
OdpowiedzUsuńZapraszam po wyróżnienie i pozdrawiam serdecznie.
bZuzia
Ja tylko się komuś przyda, bo będzie mi miło :)
Usuńdziękuję za wyróżnienie :)
Hi, hi, hi ... biedny przebudzany zając:-) :-)
OdpowiedzUsuńA Twoja zajęczyca świetna. Te uszy w kratę. Jak nic, wcześniej czy później, muszę coś równie zajęczego uszyć.
Właśnie przed chwilą trafiłam do Ciebie przez przypadek. Za wierszykiem o jamniczku łamiącym jęzki. To znaczy wierszyk łamiący, nie jamnik. I ... wesoło to i ładnie. Pędzę wrzucić sobie Ciebie do stałej obserwacji.
Pytanie - a gdzie zajęczyca ma ogonek! Jak tak można! Jestem fanką zwierzęcych ogonków. Zajęczych, kocich, psich. Mam nawet taką teorię, że człowiek powinien mieć ogon. Na chwile nudy, zadumy, na stanie w kolejce, jako kolejny środek wyrażania uczuć ... O.
I niech mąż min tu nie robi:-) Dorosłemu też należy się pluszak - zwierzak. Sama ... no cóż ... sypiam z niedźwiedziem Boddanem (moja bratanica kiedyś nie mówiła "G" i tak już zostało niedźwiedziowi imię) oraz niebieskiem kotem Lucjanem. A co! Kto mi zabroni. Leżą sobie w nocy rogu łóżka. Bywają gorsze przestępstwa :-)
Pozdrawiam Cię ciepło i wiosennie już!
Edyta z Kubkiem Kawy (strzepki-okruchy.blogspot.com)
Bardzo mi miło, że Ci się u mnie podoba :) ja za to mam sklerozę jeżeli chodzi o ogonki. Jak już szmaciaka uszyję, to dopiero mi się o ogonku przypomina ;)
Usuńzapraszam po odbiór wyróżnienia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczny zajączek-bardzo podobają mi się te kraciaste uszy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wykrój może coś uda mi się uszyć :)
OdpowiedzUsuń