Strony

poniedziałek, 24 lutego 2014

Dziś na afiszu... ;)




Od dawna miałam ochotę na rozbudowanie zajęć z dziećmi o zabawę w teatr. Różne były próby stworzenia takiego teatru w gabinecie i różne też skutki. Ostatnio najlepiej sprawdziło się zrobienie małej sceny z kartonu. Dla mnie w pracy z dzieciakami taka forma zabawy daje ogromną ilości możliwości. Wykorzystuję ten sposób pracy od zajęć z zakresu nauki poprawnej artykulacji po terapię niepłynności. Szczególnie przy terapii niepłynności teatrzyk jest dla mnie niezastąpiony. Przecież to nie dziecko uczy się np. przedłużania samogłosek, zwolnienia tempa mowy, delikatnego startu mowy tylko postacie biorące udział w naszych przedstawieniach. Dzieci uczą się potrzebnych umiejętności po to, aby przedstawienie dobrze wypadło, a nie dlatego, że pracujemy nad niepłynnością. Dzieciaki przede wszystkim chcą w takiej zabawie mówić i jeszcze dobrze się przy tym bawią. Znika nieśmiałość i lęk przed mówieniem.
Jest to także dużo skuteczniejsza metoda zajęć przy wywoływaniu i utrwalaniu prawidłowo realizowanych głosek.
Ponieważ część elementów powstaje na bieżąco w trakcie zajęć dziecko zabiera je później ze sobą do domu i chętniej utrwala wiedzę zdobytą na zajęciach.
To właśnie efekt pracy na zajęciach, do zabrania ze sobą do domu:
Całość powstała ze starego kalendarza i gazety dla dziewczynek, którą moja młoda klienta Zosieńka sama wybrała z całego stosu. W trakcie zajęć utrwalałyśmy tym razem szereg sz,ż,cz,dż korzystając z różnych wierszy.
A to lalki wykonane przez Zosie z butelek pet, do większej wersji teatralnych szaleństw, ponieważ był też etap przerabiania drewnianego regału na scenę :) Prawda, że lalki są niezwykłe?
 
Jeżeli Twoje dziecko nie wymaga pomocy logopedycznej, jestem przekonana, iż zabawa przy tworzeniu teatrzyku także da Wam możliwość fantastycznie spędzonego z dzieckiem czasu. Wspólne tworzenie, a później zabawa podczas przygotowanych przedstawień na pewno bardzo się dzieciakom spodoba. A co najważniejsze zabawa w teatr kształtuje w dzieciach wrażliwość i wyobraźnię. Przełamuje lęki, buduje poczucie własnej osobowości, kształtuje i pielęgnuje poprawną artykulacje, rozwija intelekt. Rozwija także pamięć wzrokowo-słuchową poprzez wielokrotne czytanie i powtarzanie tekstów. Zanim dziecko wystąpi musi nauczyć się  swoich kwestii na pamięć. Efektem jest poprawa komunikacji werbalnej.
Jest to także świetny sposób na zainteresowanie dzieci klasyką literatury dziecięcej a także tekstami współczesnymi.
Do zrobienia sceny i postaci potrzebujemy jak zwykle kartonu, kleju, kredek, starych kalendarzy i gazet. Zrobiłam jeden teatrzyk na stałe, z wymiennymi elementami dekoracji przyczepianymi na rzepy. Wykorzystuję go, kiedy nie mam czasu na wspólne tworzenie z dzieckiem na zajęciach. Kiedy mam taką możliwość, bardzo dobrze sprawdza się wspólne klejenie i budowanie wszystkiego od podstaw. Doskonale zdaję egzamin ulubione gazety, z których można powycinać postacie.
 Tutaj elementy są wymienne
 Do stabilnego ustawienia wystarczy przykleić z tyłu dodatkowy kawałek brystolu.
 Możliwość wyboru "aktorów" ;) i dekoracji jest praktycznie nieograniczona.

Nie tylko dzieciaki świetnie bawią, dorosłemu też ubywa ładnych parę lat i humor się poprawia ;) Udanej zabawy :)  

poniedziałek, 17 lutego 2014

W żóóółwim tempie ;)

Jak powszechnie wiedzą logopedzi, jednym z wielu elementów pracy w terapii jąkania jest zwolnienie tempa mowy. Dla kogoś kto to czyta, a logopedą nie jest, w skrócie: zwalniamy tempo mowy poprzez wydłużanie samogłosek.
Logopedzi wiedzą również, że pomocy do pracy w terapii jąkania jest brak. A jak czegoś nie ma, to można kombinować i zrobić takie materiały samemu :)
Kto najlepiej kojarzy się dzieciom z poowoolnyym tempem? Żółw i ślimak oczywiście.
Czego potrzebujemy?
Żółwia, ślimaka, kolorowego papieru, laminarki, nożyczek, kredek, taśmy z rzepem, krótkich tekstów/wierszy.
Dobrze jest jeszcze mieć argument, dla którego musimy koniecznie poświęcić dwa wieczory na bawienie się w prace ręczne. Najlepszym powodem jak zawsze, jest zaległa robota, która nad nami wisi ;)
Zwierząt wszelakich jest w internecie dostatek, ale mnie najbardziej spodobali się ci dwaj, bo im dobrze z oczu patrzy i mordki mają takie sympatyczne ;)
http://www.kolorowankimalowanki.pl/kolorowanki-zwierz%C4%99ta-domowe.html

http://www.kolorowankimalowanki.pl/kolorowanki-zwierz%C4%99ta-domowe.html
kolorowanki pochodzą ze strony: http://www.kolorowankimalowanki.pl/
Pomocników trzeba pokolorować, nakleić na kolorowy brystol i zalaminować albo okleić przezroczystą folią. Pomoce będą wtedy bardziej wytrzymałe i bez problemu przeżyją przyczepianie do nich dodatkowych elementów. Na końcu przycinamy wedle fantazji i przyklejamy kawałki taśmy z rzepem. Żeby zwierzaki były bardziej przestrzenne, zrobiłam dodatkowo okrągłe podstawki.

Teraz potrzebne na będą jeszcze teksty, na których będziemy ćwiczyć zwolnione tempo mowy. Ponieważ pracuję wg. metody dr Mieczysława Chęćka, zwolnione i płynne tempo mowy ćwiczę za pomocą tzw. mowy z gestem. Do zrobienia moich pomocy wykorzystałam książkę "Mówię wyraźnie" Pani Elżbiety Śnieżkowskiej Bielak.
 Dzięki tej książeczce mam aż: 296! różnych krótkich wierszyków, po kilkanaście dla każdej głoski :D

Pomoce te (zarówno zwierzaki jak i same wierszyki) można oczywiście wykorzystywać na wiele sposobów. Przede wszystkim już przy utrwalaniu prawidłowo już realizowanych przez dziecko głosek.

Oczywiście musiał się pojawić ulubiony gadżet logopedów ;) spinacz do bielizny. Dla niezorientowanych, to jest świetna pomoc do ćwiczeń motoryki małej (po ludzku: sprawności ruchowej palców i dłoni).
Na koniec jeszcze tylko małe wyjaśnienie. Pracę nad zwolnionym tempem mowy prowadzimy w kolejności: samogłoski, wyrazy, zdania, teksty. Tak więc ta pomoc logopedyczna (krótkie wiersze) przydatna jest już na pewnym etapie pracy z niepłynnością. Na początku będziemy wykorzystywać plakietki z samogłoskami i wyrazami. 
Miłej zabawy :)

piątek, 7 lutego 2014

Jąkania tylko dla dorosłych ciąg dalszy.


Dzisiaj dalej o jąkaniu, a właściwie o pozbywaniu się jąkania.
Jeżeli już dobrze przemyślałeś kwestię wkładu (ogromnego) pracy własnej, to może warto przemyśleć jeszcze kilka kwestii.
Zaczynasz szukać osoby, która pomoże Ci w pracy nad płynnością. Jeżeli już kogoś sobie wybrałeś, to zadbaj dla własnego dobra o kilka rzeczy:
Zapytaj o program terapii/plan pracy. Dobrze byłoby, gdybyś taki program rozpisany i wydrukowany.
Daj się zdiagnozować. Trochę to trwa, jest nudne, ale warto.
I tutaj uwaga! Nie daj się naciągać na spędy i zbiorowe diagnozy w 5 minut.
I tak się dowiesz, że jąkasz się niemiłosiernie i tylko turnus za parę tysięcy Cię ocali i przysporzy samych sukcesów do końca życia.
Nie wierz w opowieści o samych sukcesach. Wiem z własnego doświadczenia, że z tym bywa różnie z wielu przyczyn leżących po obu stronach!
Omów z logopedą diagnozę i plan pracy. Określ wyraźnie, co jest dla Ciebie niejasne i być może na ten moment niewykonalne.
Poproś o informacje na temat możliwych form pracy/terapii. To, że logopeda preferuje określone techniki czy programy, nie zwalnia go szerszej wiedzy na ten temat.
Podchodź z dużą rezerwą do podpisywania umów terapeutycznych, w których zawarte są wygórowane wymagania dot. codziennych ćwiczeń. Bardzo łatwo będzie wtedy na Ciebie zrzuć ciężar odpowiedzialności za brak wymiernych efektów. 
Unikaj ludzi, którzy w pracy z Tobą są wszechwiedzący, nieomylni i niechętni do dyskusji. Pamiętaj, to Ty jesteś ekspertem od własnego życia.
Na koniec tego postu życzę Ci, aby podjęty wysiłek w pracy nad płynnością przyniósł wymarzone efekty!

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie:
http://demostenes.eu/

Ten obrazek znalazłam na ich stronie :)
http://demostenes.eu/viewpage.php?page_id=26


sobota, 25 stycznia 2014

Jąkanie tylko dla dorosłych ;)


Jąkałeś się.
Jąkasz się.
Nie chcesz się jąkać. Nigdy więcej!
Zbierasz się w sobie długo, albo jeszcze dłużej.
Wreszcie podejmujesz decyzję: chcę się pozbyć jąkania! 
Teraz, już, natychmiast chcę mówić już tylko płynnie!
Jeżeli jesteś już na tym etapie, to spróbuj doczytać do końca ten post i  kolejne, które na temat jeszcze powstaną ;)
Powinny nieco ułatwić Ci życie :)

Przemyśl jeszcze raz dokładnie swoją decyzję i odpowiedz sobie na pytanie: czy jestem gotowa/wy w tym momencie na poważne zmiany w moim życiu i naprawdę ciężką pracę?

Przykład: 
Jeden z moich klientów zdecydował się na podjęcie współpracy ze mną.  (Świadomie unikam terminu terapia logopedyczna. Przynajmniej w przypadku pracy z osobami dorosłymi. Wolę termin współpraca albo trening. To stawia mnie i klienta na równorzędnych pozycjach. Ja się znam na technikach poprawienia płynności mowy, klient jest ekspertem w dziedzinie swojego własnego życia. O co chodzi, dokładniej wyjaśnię przy innej okazji.)
Wracając do mojego klienta. Młody, bardzo fajny chłopak, planował zmienić pracę i podjąć przy okazji studia na uczelni technicznej (trudny kierunek). Wykonywana przez niego praca była i odpowiedzialna i bardzo czasochłonna, a w dodatku w innym mieście, do którego musiał dojeżdżać. Niepłynność mowy była dla niego bardzo uciążliwa przede wszystkim w pracy.
Na pierwszym spotkaniu i dokładnym wywiadzie ( wiem, nie brzmi najlepiej, ale wywiad musi być ;) ) i wstępnej diagnozie zaproponowałam dokładne przemyślenie decyzji o pracy nad niepłynnością (zresztą niezbyt silną)  w tym momencie jego życia. Przy takim obłożeniu obowiązkami, dołożenie sobie dodatkowej roboty byłoby ponad siły każdego człowieka. Praca nad niepłynnością jest pracą specyficzną i jedna porażka wynikająca np. z braku czasu na ćwiczenia może skutecznie na długo zniechęcić do podejmowania kolejnych prób pracy na nad sobą. Przedstawiłam, co możemy zrobić w tej chwili i okolicznościach, żeby poprawić jego komfort mówienia.
Mój sympatyczny klient najpierw się zarzekał, że da radę i będzie regularnie pracować i ćwiczyć. Po kolejnych dwóch spotkaniach przyznał mi rację. Swoją drogą wniosek też z tego taki, że starszych czasami lepiej posłuchać ;)
Ustaliśmy, co możemy wspólnie wypracować na ten moment: techniki radzenie sobie ze stresem, zadbanie o siebie i zmianę nawyków, tam gdzie to było możliwe, delikatny start mowy, lekkie spowolnienie tempa mowy i poprawę artykulacji.
I w ten sposób wszyscy byliśmy zadowoleni: mój klient i jego narzeczona, która uczestniczyła czynnie w naszych spotkaniach i ja. Umówiliśmy się na dalszą współpracę, wtedy, kiedy warunki będą dogodniejsze.

Reasumując: zastanów się czy w tym momencie swojego życia możesz podjąć się naprawdę ciężkiej pracy na zmianą wielu nawyków, uczeniem się i utrwalaniem nowych umiejętności.
Póki co, żeby mieć efekty trzeba porządnie popracować, bo jeszcze nikt takiego leku nie wymyślił ;) 

 CDN...

 Ps. nie będę zakładała drugiego, logopedycznego bloga, nie chce mi się :D
 Póki co, na tematy zawodowe będę pisać też tutaj.

piątek, 27 grudnia 2013

:)

Zaczęło się od eksperymentów z niepotrzebną włóczką. Tak się złożyło, że przez przypadek czerwoną. Chciałam się nauczyć robić takie fajne kulki - piłki na szydełku. A jak wyszło za pierwszym razem, to potem już się samo dalej szydełkowało. Najpierw miał być zając, ale kto widział czerwonego zająca? Więc z zająca w końcu wyszedł diabełek ;)
A kiedy był już prawie cały zrobiony, to okazało się, że w necie jest darmowy wzór :D
http://www.ravelry.com/patterns/library/red-devil---free-amigurumi-crochet-pattern

Szydełkowanie jest fajne, ale nadal zdarza mi się coś uszyć ;)
Tkaninę - alcantarę, co prawda kupiłam, ale zaraz uwolniłam. Kwiatki oczywiście wykombinowałam na szydełku.

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

 Życzenia
zdrowych, spokojnych, rodzinnych, a przede wszystkich uśmiechniętych 
Świąt Bożego Narodzenia!
Ewa





 


piątek, 20 grudnia 2013

Nauczyłam się...


 Robić myszy na szydełku ;D


I poprawiłam sobie humor przy okazji, ponieważ nauczyłam się czegoś nowego, a stanowiącego dla mnie sporą trudność.
Jeszcze niedawno potrafiłam na szydełku zrobić kawałek prostokąta, tym bardziej jestem z siebie zadowolona. Dodatkową satysfakcję daje to, że dla ślepawego dyslektyka dłubanie w oczkach dzianiny wyglądających tak samo i zlewających się w jedno, wykonanie takiej prostej maskotki stanowiło wyzwanie :)
Mysz znalazłam tutaj:   http://www.amigurumitogo.com/2013/11/how-to-crochet-mouse-video.html

Ps. bardzo się cieszę, że mysz się Wam podoba :) zanim powstała od początku do końca, prułam i zaczynałam jeszcze raz i tak w kółko. Najgorsze było i jest dla mnie to liczenie oczek.
A pierwszą rzeczą jaką udało mi zrobić na szydełku miesiąc temu to było cud - etui na telefon ;))
Jeżeli chcę się czegoś nowego nauczyć, to wiem, że będzie to wymagało czasu i cierpliwości żeby powtarzać, powtarzać i jeszcze raz powtarzać, aż się uda. Ot, taki stary, dobry sposób myślenia. Szczególnie dla takich jak ja - średnio zdolnych, ale bardzo upartych :) A ile mam radości, kiedy faktycznie czegoś się nauczę!

niedziela, 8 grudnia 2013

Secret Santa 2013 w Łodzi

Wczoraj byłam na łódzkim spotkaniu Secret Santa, którego pomysłodawczynią jest Zwierz popkulturalny. W dużym skrócie jest to spotkanie miłośników seriali/filmów/książek, którzy mają chęć na obdarowanie własnoręcznie wykonanymi prezentami innych maniaków popkultury ;). Więcej i jaśniej tutaj: http://zpopk.pl
Ja uszyłam kosmetyczki z Sherlockiem i Thorinem:


Podczas szycia po raz kolejny w życiu przekonałam się, że lepsze jest wrogiem dobrego. Zamiast wykorzystać znany sposób z naklejeniem folii na zdjęcie, zaczęłam kombinować z przenoszeniem obrazu rozpuszczalnikiem, a potem specjalnym medium do transferu"Picture This". Co jeden pomysł, to efekt gorszy :))) Po kilku zmarnowanych wieczorach, w ciągu paru godzin uszyłam kosmetyczki w wypróbowany sposób.
Perspektywa eksperymentów z rozpuszczalnikiem bardzo rozbawiła moją kopniętą rodzinkę, która nie mogła powstrzymać od pomysłowych komentarzy. Np. moje dziecko w czasie podglądania (bo oglądać jej nie pozwoliłam) Constantina, zapytała: mama, widzisz tego kolesia? Widzę, a co? No tak się właśnie kończą zabawy rozpuszczalnikiem ;D :
Koniec końców kosmetyczki powstały, a ja wczoraj na spotkaniu tak się uśmiałam i ubawiłam jak już dawno nie. Nawet paskudne przeziębienie, gorączka i duża różnica wieku ( byłam najstarsza ze wszystkich) nie popsuły mi fantastycznej zabawy :D

niedziela, 24 listopada 2013

Królik wieczorową porą ;)

Wczora z późnego wieczora uszyłam królika. Królik miał być na dzisiaj i był, z tym, że ja ze zmęczenia nie byłam wstanie się dzisiaj wybrać na wręczenie zamówionego zwierza. Za to jutro, dzięki Poczcie Polskiej, królik powinien szybko dotrzeć do właścicielki.

 



Oprócz tego, że uszyłam królika, miałam w trakcie zajęć spotkanie z ludożercą. Z takim, jak z wiersza T. Różewicza*. Starszy pan miał ogromne pretensje, że przeszkadza mu w pracy hałasujące dziecko. Najpierw zrobił awanturę mamie młodego. Na nic zdało się jej spokojne tłumaczenie, że dziecko jest chore (autyzm). A muszę dodać, że mama ta jest najbardziej pogodną i pokojowo nastawianą osobą, jaką w życiu znałam. Przy czym całego hałasowania nie było nawet 5 minut, po prostu chwilę przed rozpoczęciem zajęć.
Ja już pomijam fakt, że w tym budynku jest mnóstwo różnych firm, kręcą się różni ludzi i nikt nikomu do tej pory nie przeszkadzał. Ludożerca siedział w innym korytarzu i swoją drogą musiał mieć nadwrażliwość słuchową, skoro słyszał hałas dobiegający z dużej odległości. Poszłam więc do tego pana z pytaniem jakim prawem zwraca uwagę moim klientom. Początkowo byłam w miarę spokojna, chciałam porozmawiać i sprawę wyjaśnić. Jednak kiedy usłyszałam całą litanię ludożercy: ja to, ja tamto, mój spokój, mój czas, moja cisza, moja praca, mnie przeszkadza, mnie denerwuje, ja sobie nie życzę, szlag mnie trafił. Kompletnie do niego nie docierały logiczne i smutne argumenty - choroba dziecka. To jak wypowiedział się na temat dziecka pominę milczeniem. Mnie generalnie trudno jest wkurzyć, ale jak już się uda, to serdecznie współczuję. Na końcu to ja się darłam się na niego, nie przebierając w słowach. Długo potem jeszcze byłam zdenerwowana i zła. Zła na tego faceta i na siebie, że mnie poniosło. Ale powoli zaczynam mieć dość tego coraz częściej pojawiającego się ludożerstwa.


*Tadeusz Różewicz - “List do ludożerców”

Kochani ludożercy
nie patrzcie wilkiem
na człowieka
który pyta o wolne miejsce
w przedziale kolejowym

zrozumcie
inni ludzie też mają
dwie nogi i siedzenie

Kochani ludożercy
poczekajcie chwilę
nie depczcie słabszych
nie zgrzytajcie zębami

zrozumcie
ludzi jest dużo będzie jeszcze
więcej wiec posuńcie się trochę
ustąpcie

Kochani ludożercy
nie wykupujcie wszystkich
świec sznurowadeł i makaronu

Nie mówcie odwróceni tyłem:
ja mnie mój moje
mój żołądek mój włos
mój odcisk moje spodnie
moja zona moje dzieci
moje zdanie

Kochani ludożercy
nie zjadajmy się Dobrze
bo nie zmartwychwstaniemy
Naprawdę

  



A teraz najważniejsza informacja: Hana i Mika mają bloga!!!!

http://dzikakurawpastelowym.blogspot.com/

czwartek, 14 listopada 2013

aaa! myszy wróciły!

Jak w temacie. Myszy wróciły, ponieważ mam jakiś mysi sentyment ostatnio.

 

Szyjąc myszy przypomniała mi się baśń Andersena "Zupa z kołka od kiełbasy".
A zaraz potem pomyślałam, że dzieci bardzo często nie znają bajek i baśni, na których jeszcze moje pokolenie się wychowywało. Często zdarza mi się usłyszeć podczas zajęć, kiedy próbuję porozmawiać z dzieckiem na temat najbardziej wydawałoby się popularnych bajek: oj, wie pani, tego on/ona nie zna.
I wtedy robi mi się po prostu smutno. Wiem, że świat się zmienia i z postępem się nie wygra, ale od czasu do czasu można przecież coś dziecku poczytać. Sporo jest akcji społecznych zachęcających do czytania, ale mam wrażenie, że niewiele z tego wynika.
A jakie są Wasze obserwacje? I jakie są Wasze ulubione bajki z dzieciństwa?
I żeby nie było tak bardzo poważnie, na koniec:

Oj nie, przepraszam, na koniec to ja się muszę pochwalić moim dziełem wybitnym w zakresie szydełkomanii ;)
Wiem, że szczyt wzornictwa to nie jest, ale jest pierwsza rzecz, jaką udało mi się zrobić na szydełku.
Przy okazji mąż wykazał refleksem, z prędkością światła informując mnie, że i owszem bardzo to ładne, ale gdyby przyszło mi do głowy próbować mu dziergać podobny, to on to oczywiście docenia, ale etui mu nie jest potrzebne, a i mojego czasu szkoda. Osobiście mu się dziwię, nie chcieć takie go cuda ?! ;D

poniedziałek, 4 listopada 2013

Kręgi w zbożu

robią kosmici.
To wszyscy wiedzą.
Kwestia mojego bycia lub nie kosmitą jest według mojej rodziny bardzo dyskusyjna ;D
Nie miałam zboża, ale ochotę na porobienie kręgów gdziekolwiek.
To porobiłam sobie kręgi na kosmetyczkach. I od razu mi się humor poprawił!









niedziela, 3 listopada 2013

Lalka,

co za mąż pójść nie chciała ;)

Jakiś czas temu, jak wiele innych szyjących i prowadzących blogi, dostałam zaproszenie do konkursu. Teoretycznie, celem akcji ma być pomoc pewnej fundacji.  Trzeba uszyć maskotkę lub lalkę w sukni ślubnej. Najpierw niesiona chęcią pomocy i ogromnym szacunkiem dla tej konkretnej fundacji, dla której ma być przeznaczona pomoc, zaczęłam coś szyć. Jednak za nic nie chciało mi wyjść cokolwiek w sukni ślubnej. W końcu zrezygnowałam. Bez tego i tak świat będzie się kręcił dalej ;)
Lalka jaka jest, każdy widzi ;) Szału nie ma, ale szkoda mi było tak ją wyrzucić niedokończoną. Po raz kolejny zresztą przekonałam się, że chcieć, nie znaczy móc. Lalki już dawno chciałabym szyć, ale wychodzi mi tak...no tak jak wychodzi ;)))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...