Strony

sobota, 22 września 2012

Maksymalnie NIE!perfekcyjna pani domu i logopedka zresztą też ;)))


Tak to ja  i  wcale się tego nie wstydzę :)))
Dom to nie muzeum, tylko miejsce w którym czuć dobrze ma się nasza rodzinna banda i nasi przyjaciele.
A jak trzeba w tym domu zrobić tort dla zorganizowanej grupy nastolatek,  to się nie ma co bawić, tylko nabyć zestaw prefabrykatów, wstać rano ( pośpiech świetnie zagłusza wyrzuty sumienia, co ja tym biednym daję dzieciom do jedzenia) i zrobić tak:
Mieszamy, układamy, szybko, szybko, bo zaraz do gabinetu trzeba jechać i wychodzi takie coś:

Na szczęście żyjemy w czasach, w których na pierwszym miejscu stawia się  wygląd :)))
W przypadku mojego zacięcia do pieczenia i gotowania to małe błogosławieństwo.
Potem szybko, szybko, jedne zajęcia, drugie, trzecie z takim fajnymi przystojniakami. 
Pracuje mi się bardzo dobrze, chłopaki ćwiczą fantastycznie (dzisiaj :))), postępy są. 
Regres następuje tylko w temacie mojego podnoszenia się z koca, bo mi coś w krzyżu przeskoczyło i sarnia gracja też popytkała gdzieś daleko i dawno. A z koca dlatego, że to się dużo lepiej sprawdza.
Młodym się wydaje, że się bawią a ja podstępnie, niby przypadkiem wywołuję głoski ;))) 
Robi się bałagan maksymalny, bo dzieciaki mogą bawić się czym chcą. 
I tak się bawię, wywołuję albo utrwalam, dziadków edukuję co, jak, dlaczego i kiedy ćwiczyć. 
Pełna euforia. Aż w pewnym momencie babcia mi przerywa i mówi: wie Pani, ma Pani rację oczywiście (miło mi) ale ja to tak kocham tych mi moich wnusiów i tak się cieszę jak ich widzę, że już męczyć ich nie będę.
Z wrażenia, aż mi w krzyżu wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Nie napiszę co sobie pomyślałam, ale warto się domyślić ;)))
Tutaj pojawi się apel: jeżeli zależy Wam na zdrowiu i równowadze psychicznej logopedy Waszego dziecka, nie mówcie głośno takich rzeczy :D
 Ps. sądząc po mlaskach dochodzących z pokoju solenizantki ciasto przypadkiem wyszło też i smaczne :)

6 komentarzy:

  1. święte słowa!! nie ma co szaleć i dom ma być miły :)Ojjj tak to z tymi babciami niestety jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. babcie to ja bym czasami wysłała na wycieczkę daleko i na długo, ale rozczula w sumie to, że to wszystko z miłości do wnuczków :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Torcik był pyszniusi,i wcale nie mlaskałyśmy =)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez babcie ,która miała w zwyczaju zdrabniac co drugie słowo np Nineczko ( moja Panda ma taki orginał imienia, ) babunia ugotuje ci zupeczke a potem pójdziemy na spacerek ,pojezdzisz na rowerku..... Moja Córa nie pozwala zdrabniac nawet imienia. Sama czasem miałam ochotę wysłać ja w kosmos, ale za dobrze gotuje i uwielbia o zgrozo swoją synową ( mła :-) więc została ^^ no i jest najlepszą babcią dla swoich wnuczek z piekła rodem :-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. :))) zespół urazu "pobabciowego" . Panda - fajny pseudonim rodzinny. Moja Mamo-Teściowa pozwalała naszej chudej Zyzi (Edika, Edix, Stasia, Eduszka, Zyzia, Edziotrix i jeszcze wiele innych pseudonimów :)) na wszystko, i jeszcze się dziwiła dlaczego jesteśmy podli dla dzieciaka - po powrocie z pracy np. nie pozwalaliśmy maleństwu bawić się płytami cd! U mnie też trwało sporo czasu zanim Teściowa przeistoczyła się w Mamo-Teściową ;) Obie się zmieniłyśmy i to bardzo :)))

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że mnie odwiedziłeś. Miło mi będzie, jeśli zostawisz komentarz :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...