Strony

niedziela, 30 grudnia 2012

Kariera ;)

Mam zajęcia z bardzo fajnym nastolatkiem. Chłopak jest bardzo inteligenty ( nie mylić z pracowity, to w końcu nastolatek ;)) i ma niesamowite poczucie humoru.
W ramach przerwy w ćwiczeniach,  pytam w nawiązaniu do rozmowy z poprzedniego spotkania:
"Wymyśliłeś już co chcesz robić zawodowo, może  jakie studia chcesz wybrać?"
Młody na to:
"Tak, wszystko przemyślałem. Chcę zostać Ojcem Chrzestnym, tylko jeszcze muszę sobie kota skombinować! Jak to przeanalizowałem, to tylko przestępczość zorganizowana ma przyszłość w tym kraju"

A to ilustracja tak w nawiązaniu ;)
Może młody kiedyś ministrem zostanie :)


A tak logopedycznie i na marginesie.
Młody jest żywym dowodem na to, że nawet przy niezbyt dobrych warunkach anatomicznych
(zgryz potężnie otwarty w trakcie leczenia ortodontycznego, zaburzona realizacja głosek: s, z, c, dz, ś, ź, ć, dź, sz, ż, cz, dż,) i mądrej, konsekwentnej mamie można wypracować całkiem niezłą artykulację i sensowne tempo mowy.
A moim marzeniem jest jeszcze pomóc mu (wymusić szantażem ;) polubić czytanie książek. 
Takie mam skrzywienie, że każdy z kim pracuje czytać musi  i to coś innego niż posty na FB.

piątek, 28 grudnia 2012

"Musisz mi pomóc" Edward Stachura


Dzisiaj miałam zajęcia z bardzo sympatyczną licealistką.
Zasada jest taka, że jak już ją wymęczę przez większą część zajęć ćwiczeniami artykulacyjnymi, na koniec pracujemy na tekście, który sama wybierze.
Poza sporą ilością wad artykulacyjnych, pięknym uśmiechem, ogromną wrażliwością, cechą charakterystyczną mojej klientki jest także umiłowaniem do wierszy miłosnych.
I tutaj zaczyna się problem ;)
Ja z moim cynicznym podejściem do życia nie nadaję się specjalnie do pracy z takim rodzajem poezji ;))
Jednak  dzisiaj Madzia wyciągnęła ze swoje magicznej teczki wiersz, który poruszył nawet moje kamienne serce ;)
Tym bardziej, że przypomniała mi się interpretacja Anny Marii Jopek i Michała Żebrowskiego


  

Edward Stachura
"Musisz mi pomóc"

Kocham za siebie, kocham za ciebie,
Kocham jeden za dwoje.
Słońce po niebie, księżyc po niebie,
Gwiazdy po niebie, chmury po niebie —
Wszystko spoczywa na mojej głowie!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc;
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągać kochane ręce
Musisz!

Sam nie podołam, sam nie dam rady
Unieść tyle miłości.
Księżyc i gwiazdy, chmury i słońce,
Lody wciąż łamać, ciągle i ciągle,
Sił mi brakuje, o pomoc proszę!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoja miłością musisz mi pomóc,
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoja miłością musisz mi pomóc,
Musisz pokochać mnie mocniej,
Żebym się nie mógł w głęboka wodę
Rzucić!

I jak tu się nie wzruszyć? :)

A tak na marginesie, za każdym razem kiedy oglądam prace Goyi Rose nieodparcie kojarzą mi się one z poezją. Z takim niezwykle wrażliwym spojrzeniem na świat przynależnym poetom właśnie :)
Marzy mi się, że kiedyś będę mogła pracować z tomikiem poezji z ilustracjami Goyi :)

Dzisiaj z innej beczki ;)


Tak się zastanawiam, co mam zrobić.
Szyć lubię, żartować również i o tym miał być ten blog.
Jednak dobrze znam się na logopedii, szczególnie tej medialnej.
Nie chcę zakładać kolejnego bloga, jednak często mam ochotę napisać coś na temat emisji głosu, nauki poprawnej artykulacji ( nauka dykcji to dopiero kolejny poziom) czy komunikacji jako takiej.
Miałabym także ochotę podręczyć rodziców, dzieląc się wiadomościami na temat profilaktyki rozwoju mowy.
Jeżeli uważacie, że łączenie tych zakresów tematycznych jest błędne, podzielcie się ze mną proszę Waszymi opiniami w komentarzach. Może lepiej jednak założyć oddzielny blog?
Chciałaby opisać jak może wyglądać praca nad emisją głosu, artykulacją i płynnością.
Pracować można zarówno nad niepłynnością jak i przyspieszonym tempem mowy - plagą naszych czasów.
Chciałbym podzielić się z Wami wiedzą o tym jak radzić sobie ze stresem, jak nauczyć się oddychać optymalnie i jak zacząć mówić to co chcemy i jak chcemy powiedzieć :)
Co sądzicie o tym pomyśle?

wtorek, 18 grudnia 2012

"Z" jak zając lub zad ;)

Zając powstał jakiś czas temu.
Dzisiaj tylko domalowałam resztę oczu, bo na tylko tyle miałam siły.
Czwarty tydzień jestem chora - zapalanie oskrzeli.
Fakt, pierwsze dwa i pół tygodnia próbowałam udawać babkę zielarkę i leczyć się sama.
Bez skutku, więc się poddałam i poszłam do mojej Bardzo Fajnej Pani Doktor i na to chorą kasę!.
Pani Doktor mnie zbadała, następnie wyraziła głośno (świetna emisja głosu) i bardzo wyraźnie (doskonała artykulacja) niezbyt pochlebną opinię na temat mojego intelektu / czytaj samoleczenia ;)/
W nagrodę za durnotę dostałam antybiotyk wielkości buły. I co? Guzik.
No nic, w czwartek się zobaczy, co się bardziej opłaca. Leczyć dalej czy odstrzelić za flaszkę.
Ja się tylko cieszę, że mnie już kręgosłup nie boli i mogę się ruszać - praktykowało się uważność to się człowiek potrafi cieszyć z drobiazgów ;)
Zając wygląda tak:
Oczywiście, na pierwszy rzut oka widać, że nóżki mi się pop..pomyliły i jedną skroiłam wzdłuż, drugą w poprzek ;)) 
Serce ma na tasiemce dla wygody, bo kochliwy jest chłopak.
Uszyty z zasłonki kupionej na ciuchach za przysłowiowe grosze. Dwie zasłonki za 4 złocisze!

A tu sobie zając uszy zawiązał dla pamięci.


Wracając od lekarza nabyłam w moim ulubionym antykwariacie Słownik Języka Polskiego.
Trzy tomy za ...trzy dyszki.
Fakt, że słownik ma też trzy dyszki na grzbietach ale teraz dzieciak mój własny zamiast szukać w necie i w Wikipedii, będzie szukać w Słowniku. Taka ze mnie podła matka!
Poza tym Słownik można wykorzystać do różnych innych rzeczy - np. ćwiczeń kreatywności :)
Można robić domek dla zająca:


Tylko że bez daszku, bo tomy tylko trzy. W sumie mogłam nabyć Encyklopedię, więcej tomów, więcej możliwości konstrukcyjnych.

Albo łóżeczko dla zająca. Tomów jest w sam raz.

Gdyby ktoś miał ochotę porozwijać kreatywność serdecznie polecam książkę profesora Krzysztofa J. Szmidta "ABC Kreatywności":

Teraz wszystko jest kreatywne / twórcze, a mało kiedy poparte konkretną wiedzą na ten temat.
Wracając do zająca. Wykrój/ konstrukcja jest mój.
Mąż, także mój, osobisty ;) oglądając zwierzę stwierdził, że sympatyczny. Zapytał tylko dlaczego zad ma taki duży. Ano dlatego, że jestem jego stwórcą i stworzyłam go na swój obraz i podobieństwo :))
Szczególnie dolnych partiach ;)

niedziela, 9 grudnia 2012

Słoń

Dzisiaj uszyłam sobie słonika :)


Słonik powstał ze starych spodni mojego męża.
Leżały sobie te portki na górze materiałów  i czekały na pocięcie. I dzisiaj się doczekały.
Złapałam, szczególnie się im nie przyglądąc, pociachałam i zadowolona zaczęłam szyć.
W pewnym momencie spojrzałam na kanapę z materiałami i dopiero wtedy zorientowałam się, że tam były dwie pary spodni, ale tylko jedna do pociachania, druga jak najbardziej dobra i w użyciu .
Cóż trzeba było zebrać się w sobie i sprawdzić co pocięłam w euforii twórczej :)))
Na szczęście oberwało się starym portkom.
Oczywiście nie będę wspominała o bezsensowności próśb kierowanych do rodzinki: tutaj proszę nic mi nie kłaść ;) Może jak faktycznie kiedyś komuś coś przytnę lub wytnę przez przypadek, to zaczną słuchać starej matki i żony!

A tutaj słonik pozuje z przepięknym kotem stworzonym przez Goyę Rose  której prace uwielbiam, wszystkie, bez wyjątku :)


A tutaj o słoniu z Bajek Babci Pimpusiowej Andrzeja Waligórskiego :)

"Prosiła glizda słonia raz w nietrzeźwym stanie:
- Strasznie mnie plecy swędzą, podrap mnie kochanie.
Słoń podrapał i ryknął śmiechem jak armała:
- Stara, co się wygłupiasz, coś taka plaskata?"

sobota, 8 grudnia 2012

Przytujaciele :) tutorial jak uszyć zabawkę :)

To są Przytujaciele, przyjaciele do przytulania i zwierzania się :)




Uszycie takiej maskoty nie jest trudne, a może dostarczyć sporo zabawy :)

Zaczynamy od wykroju.
Pomysł na zabawkę najpierw powstaje w wyobraźni, później przenoszę je na papier.
Nie rysuję wykroju, tylko od razu wycinam. Jeżeli coś mi się nie podoba, poprawiam.
Później już na wyciętym wykroju robię różne eksperymenty z buźkami.



 Już gotowy wykrój przenoszę na materiał:


A tak na marginesie, co do materiału ;)
Jak to świetnie opisała Susanna, też jestem szmaciarą ;D
Ostatnio naprawdę OKAZYJNIE nabyłam w SH dwa wielkie kawały materiału.
W sumie ok. 10 metrów materiału za 16 zł!
No jak nie kupić? Tym bardziej, że mam już zapasy szmat na najbliższych kilka wcieleń ;D



Zszywamy, wywracam na prawą stronę i prasujemy.
W Przytujacielach postanowiłam nie wypełniać rączek i nóżek.


Spinamy szpilkami i zszywamy



Po przeszyciu wywracamy maskotkę, która jest już gotowa do namalowania jej buźki.


Tym razem buzie namalowałam, czasami je wyszywam albo robię aplikacje.
Do malowania ( właściwie do paciania)  na tkaninach używam farb akrylowy w tubach. 
Nie lubię farb przeznaczonych do tkanin, ponieważ dla mnie są zbyt rzadkie i robią plamy. 
Najbardziej lubię farby w tubach, bo mogę korzystać z nich bezpośrednio z opakowania, tak jak przy kosmetykach i malowaniu urody na twarzy ;)



Maskotki wypychamy, zszywamy i już :) gotowe.
Do wypychania maskotek używam wypełnienia z poduszek kupionych w Jysku.
Poducha kosztuje 12,50. Jest wielka i starcza na sporą ilość szmaciaków a wypełnienie jest czyste i nowe :)

Przytujaciele już zostali przytuleni przez Edyśkę :)


Ps. Moje mikołajkowe życzenie się spełniło za sprawą Miłej Pani w osiedlowej aptece. 
Popatrzyła na mnie, zadała dwa pytania i sprzedała mi tabletki szczęścia (mojego) - Opokan.
Mogę kręcić głową i ruszać ręką!  Ale do lekarza i tak muszę się wybrać :(((

środa, 5 grudnia 2012

Tilda Mikołaj ( w krawacie i bez)

Tildo - fascynacji ciąg dalszy.

Jak powszechnie wiadomo, Mikołaj w krawacie jest mniej awanturujący się.
I dopytujący się: a byłaś/eś grzeczny? a pracowity? itd.
Mikołaj w krawacie uprzejmie rozdaje upragnione prezenty, nie zadając zbędnych pytań.




Temu krawat się nie dostał, ponieważ zachciało mi się zrobić wzorek na koszulinie.
Ponieważ Łusia posiada aż dwa ściegi, więc zaszalałam z zygzakiem.
Brak krawata został zrekompensowany zarządzaniem kasą na prezenty.

Tak w ogóle, to chłopaki nie tylko śpią ale też siedzą na niezłej kasie, wszyscy trzej:


W sumie jakby im się dobrze przyjrzeć to bardziej są podobni do  hrabiego Monte Christo zaraz po ucieczce z więzienia albo do  Toma Hanksa w filmie Cast Away, niż do Mikołaja ale teraz to już trudno.

A na tych krasnalkach ćwiczyłam sobie szycie tildzianych wzorów.





Gdyby ktoś miał ochotę któregoś przygarnąć, to zapraszam, za 25 zeta + 9,50 złocisza dla Poczty Polskie.
Powody podane w poprzednim poście.

Życzę wszystkim wspaniałych Mikołajkowych prezentów, ale dla Was a nie od Was ;)

Sobie życzę żeby mi wreszcie ból kręgosłupa przeszedł, bo póki co wyglądam jak  Quasimodo.
Podobno trudne sytuacje w życiu są po to, żeby docenić te dobre.
To ja teraz ogromnie cenię:
- możliwość kręcenie głową w dowolnym kierunku,
- robienie prawą ręką tego co się chce, właściewie czegokolwiek po prostu,
- spanie w dowolnie wybranej pozycji  (normalny sen cenię od wielu lat - kto miał do czynienia z bezsennością, wie o czym mówię)
- jazdę tramwajem ( prawa jazdy nie mam, bo  lekko ślepa jestem ;)) ) bez syku bólu przy każdym mocniejszym bujnięciu.
Ale ja mam wymagania :)))

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Tilda króliki

Tildnęło mnie nieco.
Obiecywałam sobie, że nie będę szyła nic tildzianego, ale nie wytrzymałam.
Mój powrót do szycia zaczął się właśnie od książki "Dekoracje na Boże Narodzenie".
Kupiłam ją na przełomie maja i czerwca, więc rodzina miała niezły ubaw ze mnie.
W mojej ulubionej księgarni DeFacto, dwie panie które ją prowadzą, także zajmują się szyciem, haftowaniem i papierową wikliną. I właśnie anioł uszyty przez jedną z nich, pilnujący książek, tak mnie zachwycił, że znów  nabrałam chęci do szycia.
Tutaj można zobaczyć prace 'sprawczyni' całego zamieszania. Na złożenie bloga na razie nie daje się namówić.
http://www.facebook.com/MojeSzycieSprawdzaj

Poza tym podstępny plan był taki, że szyć miałyśmy razem z moim osobistym dziecięciem.
Póki co ja szyję, młoda ocenia i doradza lub odradza.
Jednak pierwsze efekty szycia były, jakby to określić, estetyczne inaczej :)) więc obraziłam się na zabawki i zaczęłam szyć torby. Szyłam te torby i szyłam i się w końcu znudziłam. Zaczęłam sama kombinować z wykrojami na szmaciaki, aż w końcu cichcem wróciłam do Tildy. Na jak długo nie wiem, pewnie dopóki mi się nie znudzi. Na szczęście ostatnio wychodzą mi te szmaciaki już ciut lepiej :)





Te już były w poprzednim poście, ale mam taką zabawę z oswajaniem fotoszopa, że wkleję je jeszcze raz :)




Zabawek chyba jeszcze trochę poszyję, m.in. za sprawą Pani Małgosi, mamy pewnego przystojnego Adrianka, która obdarowała mnie dwoma workami  resztek materiałów - ogromne podziękowania :)
Przy okazji worków dowiedziałam się jak dobrze wychowana jest moja przyjaciółka.
Worki trzeba było zanieść do samochodu, więc MJ próbowała  zabrać je osobiście argumentując:
"daj, daj, ja je wezmę, rodzice mnie uczyli, że starszym trzeba pomagać!" :)))
Mojej odpowiedzi cytować nie będę, nie wypada ;)
I takie to są skutki przyjaźnienia się z obywatelką kilkanaście lat młodszą!
Jednak dzięki MJ m.in. trochę mi łatwiej zrozumieć moje dziecko, bo dzięki Ani do wielu rzeczy ja nabieram dystansu, a dzieciak unika moich pretensji  - dzięki MJ :)

ps.   uwolniłam tkaniny w ramach świetnego pomysłu właścicielki Zapomnianej Pracowni , ale przy takich
       zapasach to się szybciej emerytury od ZUS-su doczekam niż deficytu w materiałach :)))

ps2. Królika oddam w dobre ręce za 25 zeta + koszt myta dla Poczty Polskiej.
        Dlaczego? ano dlatego, że prowadzenie jednoosobowej działalności w tym dziwnym kraju jest raczej
        sposobem dorobienia niż zarobienia. A jak jeszcze trzeba płacić pełny ZUS to już jest formą
        wyrafinowanego samobójstwa finansowego.
        Poza tym szukam pracy na etat.

niedziela, 2 grudnia 2012

Jamnik- Małgorzata Strzałkowska "Wierszyki łąmiące języki"

"Jamnik"
"Wierszyki łamiące języki" Małgorzata Strzałkowska


Uwielbiam twórczość Pani Małgorzaty Strzałkowskiej.
Po pierwsze dlatego, że czytanie jej wierszy zawsze i nieodwracalnie poprawia mi humor.
Po drugie dlatego, że autorka jest niezwykłą osobą. Pomimo trudności, jakie spotkały ją w życiu, zachowuje optymizm i pogodę ducha.
Tutaj można przeczytać wywiad z Panią Małgorzatą Strzałkowską:

http://zwierciadlo.pl/2012/kultura/ksiazka/malgorzata-strzalkowska-zycie-to-nie-bajka

Po trzecie mam materiał do "znęcania się"  m.in. nad przyszłymi gwiazdami ekranu ;)

I tak mnie ostatnio oświeciło, że jeżeli nie ma się talentu literackiego,
to można chociaż jamnika sobie uszyć!



Przy okazji chciałam się pochwalić, że być może skończyła się era paskudnych zdjęć.
Teraz będą ciut mniej paskudne :)))
Niestety, nie zostałam (jeszcze) szczęśliwą właścicielką jakieś super fajnego aparatu fotograficznego.
Po prostu zaczęłam lepiej ogarniać ( jak to określa moja przyjaciółka MJ) i oswajać zwierzę zwane "fotoszopem" ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...