Strony

piątek, 28 listopada 2014

To by było na tyle ;)

Po pierwsze w kwestii tego, na co mnie stać jeżeli chodzi o szycie patchworków. Podziwiam i  zachwycam się pracami innych, uczę się i próbuję, ale efekty są mizerne. Zszycie dziewięciu kwadratów w miarę równo to już szczyt moich możliwości. Przy większej ilości elementów wszystko mi się kićka i knoci. Do pikowania też nie mam zdolności. Powoli godzę się z faktem, że mogę zostać jedynie "miszczem potforkuf" a nie patchworków.
Poniżej torba z maksimum moich patchworkowych możliwości :D

Po drugie, w kwestii szycia toreb na kiermasz szkolny mojego osobistego dziecięcia. Życie matki nastolatki obfituje w niespodzianki ;) Przez ponad tydzień było: szyj mamo, szyj. A wczoraj: "e... tego... no... już nie szyj, nie potrzeba, plany się zmieniły". I tak zostałam z kilkoma uszytymi torbami i górą wyfiletowanych jeansów.  I co ja, naiwna bida, mam teraz zrobić?
To też jedna z uszytych toreb, na szczęście znalazła już właścicielkę.
Torby uszyły: w większości Łusia - Łucznik 466, odrobinę żuk - Juki HZLK 85, ja tylko się obijałam i robiłam dobre wrażenie przy maszynach ;)

poniedziałek, 24 listopada 2014

Jak się nie śpi, to się ma ;)

Czasami, naprawdę czasami, bezsenność daje wymierne korzyści.
Na przykład w postaci kolejnych toreb:




Te też miały być na kiermasz szkolny Miśki, ale tak się jakoś nie złożyło.
Ta z kwiatkami  wzięła udział w wymianie barterowej z przesympatyczną panią ze sklepu z ciuchami, w którym w zeszłym tygodniu kupiłam jeansy po złociszu i z nich te torby poszyłam. Po uszyciu miałam pokazać co z tego wyszło. W związku z tym, że torbiszony bardzo się spodobały, dzisiaj zrobiłyśmy wymianę: torba z kwiatkami za wielką torbę jeansów do przerobienia :)
A ta druga tak mi się dobrze nosiła jak latałam po osiedlowych krzakach, żeby zrobić zdjęcia, że już została ze mną! Zresztą dzisiaj się poddałam. Zamiast się czaić, część zdjęć zrobiłam na żywopłocie pod własną klatką schodową. A że wcześniej zaliczyłam parę biegów po schodach na różne piętra wznosząc starszym sąsiadkom zakupy, dziwne kombinacje z torbą na krzakach i aparatem położono na karb prawdopodobnego szoku po sporym wysiłku fizycznym ;)
No nic, poszyje się następne. Całe noce przede mną.

Torby uszyły: Łusia (Łucznik 466) i żuk (Juki HZL85)- wzorki.

piątek, 21 listopada 2014

W akcie desperacji ;)

Wzięłam dziecko, psa i poszłam niby to na spacer do parku w krzakach robić zdjęcia nowo uszytym torbom. Światła jest tak mało, że o zrobieniu zdjęć w domu nie ma mowy. Na szczęście przy parku jest taki rów w którym kiedyś były tory kolejowe! i można w miarę szybko i bez zbytniego obciachu cyknąć kilka zdjęć :)
Ta uszyta jest ze czegoś, co udaje zamsz i jest bardzo miłe w dotyku. Przepikowana ściegiem prostym nićmi w różnych kolorach.
 Ta uszyta ze spodni kupionych w lumpku za złocisza i resztki materiału ze spódnicy. A spódniczek mam coraz więcej, bo znowu zaczęłam szyć sobie ciuchy :)
Torby powstały z myślą o konkursie Eti, ale kiedy kończę jedną, mam już pomysł na kolejną :)
Obie wezmą chyba udział w kiermaszu w szkole mojej Miśki, o ile tej jasnej nie przytuli wcześniej moja siostra ;)
Obie torby uszyła Łusia / Łucznik 466.

wtorek, 18 listopada 2014

Czasopochłaniacze ;)

Trochę tkaniny z odzysku, nici w różnych kolorach i powód do zajęcia sobie czymś czasu gotowy!
A co tam, że mnóstwo innych, ważniejszych rzeczy do zrobienia czeka w kolejce ;)








poniedziałek, 3 listopada 2014

Stojak na nici i Łucznik 466

Szyję korzystając z dużych przemysłowych szpul nici, które kupuję w hurtowni za ...ok. 3 zł za sztukę.
Jednak szycie z użyciem tych dużych szpul jest często kłopotliwe i wymaga poprowadzenia nici ze szpulki na wysokość uchwytu w maszynie. Chciałam taki stojak najzwyczajniej kupić, ale po pierwsze miałam kłopot ze znalezieniem takiego, a jak już się znalazł to cena mnie nie zachwyciła - ponad 40 zł z kosztem przesyłki. Więc poszłam do Jysku, kupiłam stojak do papierowych ręczników za całe 5 zł :) przypięłam u góry spinacz do papieru i proszę mam super stojak! Mam nadzieję, że mój pomysł przyda jeszcze komuś :)

Teraz druga sprawa.
Zapomnieć, że się ma maszynę to już szczyt burżujstwa, prawda?
Ostatnio czytając posty Aty o reanimacji jej Łucznika 466 zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest moja Łusia, którą trzy lata temu dostałam od mamy i dzięki której w ogóle wróciłam do szycia po wieloletniej przerwie.
Okazało się, że stała dokładnie tam gdzie ją dwa lata temu upchnęłam, czyli w najgłębszym zakamarku pralni. W pierwszym odruchu pomyślałam, że po co ma tak bezużytecznie stać, odsprzedam ją komuś. Jednak szkoda mi się jej zrobiło, bo teraz stanowi już pamiątkę po mamie. Tak z sentymentu ją włączyłam i zaczęłam na niej szyć. I wiecie co? Fantastycznie sobie radzi z każdym rodzajem tkaniny :)
Łusia może i ma tylko dwa ściegi ale za to szyje mi wszystkie tkaniny i pięknie pikuje.  Łuczniku naszyłam już w ciągu ostatnich dni naprawdę sporo ciuchów i różnych drobiazgów:


I wiecie co? Coraz bardziej jestem przekonana o tym, że jeżeli ktoś zaczyna dopiero przygodę z szyciem to taki stary Łucznik będzie w sam raz. Trzeba tylko takie odszukane w domu (swoim, albo babci albo jakiejś ciotki) cacko oddać na chwilę do mechanika, żeby wyczyścił i wyregulował a potem szyć, szyć, szyć :)

niedziela, 2 listopada 2014

Czasy się zmieniają, a my wraz z nimi?

Podobno. Jednak są też tacy, co tak bardzo się nie zmieniają.
Ja za pewnymi zmianami nie nadążam, a  niektóre doprowadzają mnie do szału.
Wczorajszy dzień powinien być dniem zadumy i wspomnień. A od kilku lat jest dla mnie tylko dniem w którym wiem na pewno, że z bezsilnej złości będzie mnie nosiło jeszcze długo.
Jak można pozwolić na to, żeby tuż przy cmentarzach organizowane były właściwie jarmarki!? Z piwem, golonką, watą cukrową oraz stoiskami z zabawkami dla dzieci. To, że one są to jedno, ale to że ludzie bez skrępowania z nich korzystają, to drugie. Przepraszam, ale niesmakiem napawa mnie widok dzieci biegających! po cmentarzu z ogromnymi helowymi balonami i świecąco - grającymi kołatkami. To oczywiście tylko dzieci, ale gdzie w tym wszystkim rodzice, których powinnością jest uczenie szacunku do miesjca i odpowiedniego zachowania? Otóż rodzice często byli zbyt zajęci rozmowami przez telefony komórkowe oraz robieniem sobie fotek na tle grobów!
Kolejną nową "atrakcją" są wypuszczane lampiony. Obserwowanie, czy trzeba już dzwonić po straż pożarną czy jeszcze nie, bo wypuszczane lampiony lądowały wśród gałęzi drzew nie nastrajało do zadumy i wspomnień.
Czasy się faktycznie zmieniają, ale ja takich zmian nie akceptuję.
To tyle na dziś. I tym razem kompletnie nie humorystycznie.

czwartek, 9 października 2014

Kropa :)

Torba z kropą uszyta przeze mnie, dla mnie :)
A pomysł na nią powstał na nią w trakcie czytania wiersza Pani Małgorzaty Strzałkowskie "Kropa" i ćwiczeń "erki" przez pewną młodą damę :)

Torba uszyta z tkaniny drelichowej kupionej w sklepie jakby żywcem przeniesionym z czasów PRL-u. Wszystko się idealnie zgadza i wystrój i obsługa. Mniej więcej jak u Barei:
Tylko tam zamiast jedzenia są rodzinne awantury, a i klientowi może się oberwać, jeżeli przyjdzie w złym momencie ;)
Torba jest naprawdę wytrzymała, o oczywistej wyjątkowej estetyce nie wspominając ;)

Wyniki candy

Opóźnione, ale to z powodu remontu. Poza tym spadłam z drabiny, też z powodu remontu
i teraz różne moje niedociągnięcia mogą tłumaczyć: to dlatego, że spadłam z drabiny ;)
Wyniki przedstawiają się następująco:
Proszę o kontakt i podanie adresu do wysyłki.
Wszystkim, którzy się zgłosili serdecznie dziękuję za udział w zabawie :)

poniedziałek, 15 września 2014

Stopka do haftowania kwiatów

to takie coś jak na zdjęciu poniżej na zdjęciu. Wzór na kosmetyczce wyszyty tymże ustrojstwem.
Szału nie ma i jak zwykle reklamy pokazują tę lepszą wersję rzeczywistości ;) 
Dla tych, co przypadkiem chcieliby się skusić na nią, kilka uwag praktycznych: haftować można tylko na porządnie usztywnionej tkaninie, więc do ozdabiania np. ubrań już się nie nadaje. Na moim żuku muszę używać porządnych nici do haftu, bo inaczej przepuszcza ścieg. Nie wiem, czy jest to wina samej stopki czy raczej maszyny. Stawiam na żuka (Juki HZL K85), który jest niezwykle kapryśny i humorzasty.  I to tempo...trzeba wyszywać woooolno. Szyjąc, sama siebie miałam ochotę pytać jak ten osioł ze Shreka "daleko jeszcze?". Jeżeli mamy zwykłą maszynę bez przedłużonego ramienia, to można ozdabiać tylko nieduże kawałki tkaniny. Materiał kręci się tyłu i przy większej jego płaszczyźnie guzik z tego wychodzi a nie kwiatki ozdobne. Materiał trzeba wyjmować spod tej stopki bardzo ostrożnie, co już samo w sobie nie jest proste, ponieważ przestrzeni między nią a maszyną jest niewiele. Dodatkowo jeżeli ciut za mocno się pociągnie nitkę to marszczy się od razu materiał. Według mnie jest to gadżet dla bardzo, bardzo cierpliwych.

Za to na mojej coraz bardziej ukochanej Necchi wyszyłam i uszyłam sobie kosmetyczkę dla siebie:
 Za każdym razem jak coś na niej szyję to  sobie myślę: jaka ja byłam durna, że ją chciałam sprzedać!
Co do wzoru haftu mogłabym powiedzieć, że jest mój autorski ;) ale prawda jest taka, że mi się popierdzieliły krzywiki przy składaniu i wyszedł taki przypadkiem.

A dla mojej Miśki machnęłam piórniczek z tym, że na żuku.
Na żywo wygląda dużo ładniej, uwierzcie mi na słowo :) 

poniedziałek, 8 września 2014

Transfer na tkaninie

Wreszcie mi się udał!
 tył kosmetyczki:
Mnogość i dzikość podejmowanych przeze mnie prób transferu już opisywałam, np. tutaj . Wszystkie bez wyjątku kończyły się zawsze spektakularną klapą, a właściwie spektakularnym smrodem i bajzlem w chałupie.
Przez przypadek znalazłam informację o transferze olejkiem eterycznym. Początkowo byłam sceptycznie nastawiona i pewna tłustych plam pozostawionych po takich eksperymentach, ale w końcu doszłam do wniosku, że co mi tam, olejki uwielbiam to mogę spróbować wykorzystać je w ten sposób.
I tutaj powinna się pojawić jakaś podniosła muzyczka, bo nastąpił cud i transfer udał się za pierwszym razem! Efekt wszyty na kosmetyczkę powyżej.
Od siebie dodam tylko, że kompletnie nie ma znaczenia czy jest olejek lawendowy (tylko z takim przepisem się spotkałam) czy jakikolwiek inny. Ważne by był to olejek eteryczny, a nie zapachowy!
Jak  zrobić transfer na tkaninie za pomocą olejku, pokazuje świetny filmik, który znalazłam :)

Zmiana tematu: SPOTKANIE SZYCIOWE
odbędzie się 13 września od godz. 15-tej przy ul. Narutowicza 7/9 w moim własnym gabinecie logopedycznym :) ale proszę się nie przyjmować, to może tylko dodać humoru całej sytuacji. Dlaczego tam?
Niestety, Strima się przeorganizowała i nie ma już możliwości techniczno-organizacyjnych, chociaż przemiła obsługa klienta detalicznego nadal występuje u nich w ilościach hurtowych :) Za to firma reprezentująca i serwisująca Juki na Polskę (z premedytacją nie podam nazwy) zainteresowana jest jedynie promowanie marki na mega dużych imprezach. Ich prawo. W każdym razie po ostatniej rozmowie dzisiaj z osobą zajmującą się promocją maszyn domowych tej marki, mam ochotę pierwszy raz wysmarować osobny złośliwy post o tym, jak nie warto budować marki.
Tak więc wszystkich chętnych zapraszamy w sobotę na godz. 15-tą na Narutowicz 7/9 p.415.
Trzeba będzie zabrać ze sobą swoją maszynę i tkaniny. Założeniem spotkania jest jego towarzyski, a nie warsztatowy charakter. Bardzo proszę o potwierdzenie decyzji o uczestnictwie do czwartku, ponieważ zdecydowałyśmy z Anetką z Tfurczego bloga, że spotkanie takie będzie miało sens przy minimum pięciu chętnych uczestnikach :)

wtorek, 2 września 2014

"Nikt nie spodziewa się

Hiszpańskiej Inkwizycji" oraz fali kosmetyczek :D
Póki co, koniec tortur miękkich poduszeczek. Teraz będę się znęcać nad Wami mięciutkimi kosmetyczkami!


Wraz z końcem wakacji nastąpił ostry zwrot w moich fiksacjach. Teraz dla odmiany szyję kosmetyczki. A nikt się tego nie spodziewał! A skoro już ich dużo mam, to część chętnie rozdam! (ależ subtelny rym mi wyszedł ;) ) Jest ich pięć, więc szanse wygrania są spore.
I tak do rozdania będą następujące kosmetyczki:






Zainteresowane proszone są o:
- zgłoszenie chęci udziału w komentarzach, (napiszcie, którą kosmetyczkę chciałybyście dostać), 
- dołączenie do obserwatorów
- polubienie Eduszki na FB (jak się funkcjonuje na FB),
- umieszczenie podlinkowanego zdjęcie w miarę widocznym miejscu u siebie na blogu,
- jak ktoś nie ma bloga, to tylko się zgłasza w komentarzach.
Losowanie odbędzie się 1 października. 

Mój ukochany Monty Python i Hiszpańska Inkwizycja :D
 
 
A wiecie, że istnieje The Michael Palin Centre for Stammering Children? Fantastyczna metoda pracy z jąkającymi się. Na szczęście coraz bardziej popularna w Polsce. To tak na marginesie :)

środa, 27 sierpnia 2014

Zestaw do wyszywania okręgów...

czyli polska myśl techniczna w natarciu ;D
Do Heweliusza jeszcze mi w moich pomysłach ciut brakuje, ale wierzę, że mogę więcej!


Do tego, że kółka mnie kręcą już się kiedyś przyznałam. Kręgi w zbożu i takie klimaty w stylu Ericha Dänikena ;) Ponieważ nie mam zboża, ale dwie maszyny tak, to sobie wyszywam, a nie wydeptuję.
Fajnie byłoby mieć taki zestaw profesjonalny, ale ceny ceny są chyba dla kosmitów właśnie: Janome prawie stówka, Brother ponad 350 zł. Tyle nie zapłacę za kawałek blachy i już. Jednak kwestia kręgów mnie męczyła. Więc postanowiłam sama coś skonstruować. Doskonale sprawdziło się stare dobre koło, a dokładniej cyrkiel i grubszy brystol.
Rysujemy dużo kółek o różnej średnicy, wycinamy i już :)
A później odrysowujemy jak nam w głowie i w duszy zagra.
Ja rysuję sobie swoje kółka zwykłymi drewnianymi kredkami bambino. Bez problemu się spierają. Do ściegów ozdobnych, albo zwykłych przerobionych na ozdobne, używałam do tej pory  najtańszych nici. Ostatnio zaszalałam i nakupowałam nici do haftu Medeira. Jednak, gdyby tych nici nie pokazał mi Pan Wójcik to sama dalej bym szyła takimi najzwyklejszymi. (Sklep Wójcik i Spółka naprzeciwko mojego gabinetu. Od dwóch lat, kiedy wróciłam do szycia, chodziłam tam kupować igły i oglądać maszyny. Dwa tygodnie temu poszłam kupić igły i maszynę :D A 20 lat!!! temu kupiłam u Wójcików moją pierwszą maszynę do szycia. Cóż, jako poważny klient nie rokuję dobrze. Chociaż mam nadzieję załapać się u nich na jeszcze jedną maszynę, a daj Boże dwie ;))) ).
Wracając do tematu, do ozdabiania tkanin ściegami ozdobnymi można użyć owaty, mamy wtedy taki efekt niby pikowania, albo podkleić tkaninę flizeliną. Sam materiał nie wyszywa się najlepiej. Moje wyszyte późną nocą kółka oczywiście będę ozdabiać "podusecki". Co się dziwić skoro wyszywane po pierwszej w nocy ;) Według mojego męża bezprawnie, bo obsługa ciężkiego sprzętu w blokach możliwa jest tylko do godziny 23-ej.
Mogłyby jednak ozdabiać serwetki, albo bieżniki, albo torby, albo kosmetyczki albo... co tam komu potrzeba do szczęścia.
Kółka były wyszywane symultanicznie, różowe na Necchi, fioletowe na Żuczku. Swoją drogą to dzięki odwiedzinom Anetki (fantastyczna kobieta z ogromem wiedzy o szyciu i maszynach do szycia i nie tylko ) mogłam zrealizować moje marzenie:
I tak to można szyć! 
Niestety, kiedyś trzeba będzie wystawkę sprzątnąć. A szkoda. Żal będzie też tej wystawki mojej sąsiadce (niesamowicie spokojny i dobry człowiek)  która wierzy, że pozbyła się zbytecznego stolika pod komputer i że na pewno go nie oddam :)))

wtorek, 19 sierpnia 2014

Spotkanie szyciowe i ...oczywiście poduszki! ;)

Jeszcze raz z Aire  zapraszamy wszystkie/wszystkich chętnych na spotkanie szyciowe w Łodzi.
Termin spotkania: 13 września godz. 11-ta.
Miejsce spotkania: centrum Łodzi, dokładne informacje co do miejsca będą podane w terminie późniejszym.
Jest ono uzależnione od ilości chętnych. W tej chwili jest nas już osiem szyjących dusz chętnych się spotkać :) Zapraszamy wszystkich niezależnie od poziomu zaawansowania w szyciu. Najważniejsze są chęci :)
Zgłoszenia w komentarzach lub e-mailowo: eduszka2012@gmail.com

Teraz oczywiście poduszki! uszyte na żuczku (Juki HZL K85)

ooostatnie ;) 

Naprawdę muszę przystopować z 'poduseckami', bo już nawet moje psisko nie wyrabia nerwowo widząc, że znowu je szyję ;))

niedziela, 17 sierpnia 2014

Necchi Supernova - opis i recenzja

Necchi jednak zostanie ze mną. Kiedy chciałam ją sprzedać było kilka zainteresowanych osób, ale ja nie chciałam jej wysyłać pocztą, w obawie, że może się uszkodzić. Jak już się zdecydowałam ewentualnie wysłać

 Pocztexem, to chętni się rozmyślili, a Liliana z Zapomnianej Pracowni kupiła inną Necchi :) W Łodzi miała ją odkupić moja koleżanka, jednak jej mąż zasugerował, że lepiej będzie dla ich warunków mieszkaniowych, jeżeli zacznie kolekcjonować naparstki, a nie maszyny ( Necchi byłaby czwarta ;) ).
I tak dzień po zakupie żuczka, dowiedziałam się, że Necchi jednak u mnie zostanie. A skoro zostanie, to może warto ją opisać i zaprezentować dokładniej.

Jak wygląda sama Necchi każdy widzi, na zdjęciu powyżej. W komplecie z maszyną były wszystkie elementy zaprezentowane na ilustracji:
W tej kupionej przeze mnie były nawet oryginalne igły Necchi! Po zakupie okazało się, że maszyna wymagała naprawy ze względu na uszkodzone przewody. Prawdopodobnie stała nie używana przez kilkadziesiąt lat i obudowa części przewodów praktycznie się rozpadła. Po wymianie elektryki nic się z nią nie działo, poza jednym incydentem, który przemilczę. W każdym razie, po tamtym epizodzie mój mechanik ma prawdopodobnie bardzo marne zdanie o poziomie mojej inteligencji ;)
Pomimo tego, że mam wszystkie oryginalne stopki, używam uchwytu Matic wysokiego i stopek szybko wymiennych. Jest to jednak dużo wygodniejsze niż odkręcanie i przykręcanie całej stopki. Pomimo 60 lat różnicy wszystko do siebie idealnie pasuje :)
 
Necchi doskonale współpracuje z nowoczesnymi stopkami. Jedyne na co w ogóle się krzywi, to przemysłowe szpule nici, które chciałam używać do wyszywania haftów. Toleruje przy haftowaniu tylko małe szpulki. Przy szyciu ściegiem prostym i zyg-zakiem wszystko jej jedno i szyje bez protestów, tym co założę.
Necchi posiada regulację docisku stopki, bardzo płynną i dokładną, dwustopniową regulację prędkości szycia (maszyna z 1954 roku!), możliwość chowania ząbków transportu, regulację szerokości i długości ściegu, i to co ostatnio reklamowane jest jako nowinka techniczna we współczesnych maszynach, możliwość osobnego nawijania szpulki!

Necchi Supernowa ma chwytacz wahadłowy. Uniemożliwia to szycie zwykłymi igłami podwójnymi. Piszę zwykłymi, ponieważ do tej maszyny dołączona jest specjalna igła podwójna z igłami różnej długości. Nigdy nie odważyłam się jej użyć. Byłoby mi szkoda, gdyby coś się uszkodziło. Drugiej takiej igły już prawdopodobnie nie kupi.
Nie wiem, czy zwróciłyście uwagę, ale można obecnie dodatkowo do maszyn niektórych firm dokupić specjalne przystawki do wyszywania kółek. Ich ceny są lekko kosmiczne. Janome kosztuje tylko ;) 98 zł, ale już zestaw Brothera można nabyć za jedyne 380 zł! A co ma Necchi? A taki właśnie bajer do kółek ma :)
W komplecie jest także taki fajny pomocnik do nawlekania igły:
Wisienką na maszynowym torcie Necchi są oczywiście ściegi ozdobne :)
Wzór ściegu uzyskuje się przez odpowiednie połączenie krzywików. Ściąga do wzorów jest na fantastycznie wymyślonej obudowie pudełka na dodatkowe elementy maszyny takie jak stopki, krzywiki i szpulki.

Samych ściegów ozdobnych jest 90, a większość z nich można zmieniać poprzez eksperymentowania z ustawieniami maszyny. Można z krzywików układać także własne wzory, co prawda nie zawsze udane i estetyczne ;) Maszyna szyje baaardzo szybko, w tym także ściegi ozdobne.
Dzisiaj uszyta dla przykładu... oczywiście poduszka!
Sorry, taką mam fazę ;D
Wyszywanie i szycie zajęło ok. 1,5 godziny.
Wczoraj mnie olśniło, że ja te poduszki to chyba tak szyję dla obłaskawienia mojej bezsenności. 
Może jak będę już miała pierdylion tych "podusecek" to się małpa podda i zniknie? 
Póki co, mam tak jak ten kot z Chaty Wuja Freda ;)
https://www.facebook.com/pages/Chata-Wuja-Freda/104467246252904?fref=ts
A wracając do tematu Necchi. Maszyna szyje praktycznie wszystko, od toreb z grubych tkanin po firanki. Zwężałam na niej t-shirty (niestety nie moje, tylko męża) i z dzianiną także poradziła sobie bardzo dobrze.
Necchi Supernowa w ofercie ma także:
Haftowanie, pikowanie i cerowanie. Próbowałam wielokrotnie, wszytko działa. Tylko takich kwiatków za cholerę nie mogę się nauczyć wyszywać ;)

 Przyszywanie guzików
Nie wiem, czy działa ale to dlatego, że w życiu nie przyszyłam guzika maszyną. Tak prawdę powiedziawszy, to w ogóle mało guzików przyszyłam. Wolę agrafki ;)
Robi dziurki na guziki. Też nie sprawdzałam. Do agrafek dziurki nie są potrzebne.
Pięknie obszywa cienki materiały. To sprawdzałam wielokrotnie.
Były same plusy, a teraz ciut minusów.
Pierwszy i największy to waga! Maszyna jest cholernie ciężka i tak naprawdę wymaga jednego miejsca, w którym mogłaby stać cały czas. Podnoszenie, a później chowanie tego prawie 26 kilogramowego grzmota może wykończyć i fizycznie i nerwowo. Drugi minusem jest jej głośność. Hałasuje niesamowicie, a nocnym czy nawet wieczornym szyciu nie ma mowy. I nie pomogą tutaj oliwienia. Trzeci minus to to, że niesamowicie szybko zbiera się w jej środku pył z tkanin i zwykły kurz. Czasami w trakcie jednego szycia trzeba ją czyścić.
Tak wyglądała po dwukrotnym szyciu.
Właśnie z tych powodów chciałam ją odsprzedać. Z tym, że ona chyba nie chce mnie zostawić ;) Tak mam jakoś to odsprzedawanie nie wychodziło. W końcu nawet mój mąż stwierdził, że warto ją zostawić dla samej wartości kolekcjonerskiej i faktu, że sprzęt 60-letni działa bardzo dobrze.
Jako ciekawostkę podam, że na e-bay te maszyny, jeżeli się pojawiają, z reguły kosztują ponad 250 dolarów. A nowy Singera z mnóstwem ściegów kosztuje ok. 300 dolarów.
Drugą ciekawostką jest to, że obecnie Necchi jest wykupiona podobnie jak Elna przez Janome.
Trzecia ciekawa informacja to to, że maszyny Necchi reklamowała sama Sophia Loren :)
I to by było na tyle, przynajmniej jeżeli chodzi Necchi Supernovą 60-latkę!

Znaleziona w odmętach netu instrukcja do Necchi:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...